Jesteś fotografem, grafikiem, webdesignerem, tłumaczem, redaktorem, korektorem, dziennikarzem, architektem, artystą lub kimkolwiek innym, kto nie macha łopatą? Znajomi proszą Cię o zawodowy „drobiazg”? Oto dlaczego powinieneś zrobić go za darmo.
Można było dotknąć
Kiedyś było inaczej. Gdy kupowaliśmy produkt lub usługę, było to zawsze coś namacalnego. Pachnący chleb z piekarni, świeżo namalowany obraz przez Canaletta, nowe podkowy dla klaczki, załatany surdut. Potem przyszedł komputer. I w internecie ludzie nagle zaczęli handlować… bitami. A bitów nie widać. Czyli są za darmo.
Robię zdjęcia, piszę teksty, poprawiam teksty. Wszystkie moje dzieła to pliki. Zera i jedynki. Wysyłam je mailem albo wrzucam na Dropboksa. Łatwo je unicestwić – wystarczy wcisnąć Delete. Dilit i nie ma. Za co tu więc płacić? Co to jest ta „informacja”, ta „wiedza”, której nikt nie widział?
Jeśli Ty też wykonujesz taki bitowy zawód, na pewno się z tym zetknąłeś. Znajomy potrzebuje nową stronę www dla szwagra. Kuzyn pisze CV po angielsku. Koleżanka musi mieć nowe zdjęcie na fejsunia. Gdy podajesz im cenę swojej pracy, ci niby-zleceniodawcy mówią z oburzeniem „Nie za darmo? Jak to?!”. Dlaczego?
Kupujesz i płacisz
Jak to jest, że to dla nich takie dziwne, że Twoja praca kosztuje? Czy kiedy podjeżdżają na stację benzynową, też podchodzą do obsługi z pytaniem „Naleje mi Pan za darmo”? Czy o bułkę w piekarni proszą po znajomości? Nie, bo bułkę i benzynę mogą dotknąć, zobaczyć, zmierzyć, przeliczyć. Jedna bułka to 50 gr. Jeden litr benzyny to 5,58 zł. Wszystko jasne i klarowne, na liczydle się zgadza.
W pracy z bitami jest gorzej, bo jak zmierzyć to, że projekt strony internetowej kosztuje kilka tysięcy? Albo skąd się bierze cena projektu logo czy rebranding? I dlaczego zdjęcie kosztuje kilkaset złotych? Przecież to tylko plik. Kilka megabajtów.
To nie tylko plik
Ten plik to lata nauki i pracy. To wiedza, którą w bólach się przyswajało. To sprzęt, który się zużywa. To czas, który mogę poświęcić na przyjemności. To wreszcie szacunek do autorytetu, do eksperckiej wiedzy, do wysiłku drugiego człowieka. Pracujemy niestety nie tylko dla frajdy. Napisałam o tym kiedyś na fejsie:

Jak odpowiedzieć na propozycję nie do odrzucenia?
Gdy dostajemy propozycję zlecenia za darmo albo półdarmo dla znajomego, aż się chce żyć i pracować! Oto kilka pomysłów na to, jak zareagować na przykładzie zlecenia fotograficznego:
1. Zrób mi to po znajomości. Myślisz, że to oznacza, że zrobię to inaczej niż dla kogoś innego? Gorzej, lepiej, szybciej, taniej? To takie samo zlecenie jak każde inne.
2. Przecież zajmie Ci to 10 minut! Po pierwsze, ja najlepiej wiem, ile mi to zajmie (przy okazji, zrobienie zdjęcia, wybranie tego najlepszego i obróbka nigdy nie zajmują 10 minut). Po drugie, uczyłam się kilka lat po to, żeby dziś mi to zajęło 10 minut. Te lata nauki i pracy też kosztują.
3. Przecież znamy się tak długo! Tak nigdy nie powie prawdziwy przyjaciel, który ma szacunek do Twojej pracy. Tak powie kolega z podstawówki, którego ostatnio widziałeś, gdy odbierał świadectwo z trójkami. Patrz pkt 1.
4. Co to za problem? Pstryk i gotowe! To dlaczego mnie o to prosisz? Jak to takie proste, możesz zrobić sam, prawda?
5. Przecież to Cię nic nie kosztuje! Kosztowała mnie nauka, kosztował mnie komputer, kosztowało mnie oprogramowanie, kosztuje mój czas. Wymieniać dalej?
6. Dlaczego tak drogo? Znajomy zrobi mi to znacznie taniej. W takim razie życzę Wam miłej współpracy!
7. Zrób mi tym razem za darmo, a polecę Cię wszystkim znajomym. Może tak, może nie. Tymczasem na mojej fakturze zostawię bez zmian pole „Kwota do zapłaty”, a nie „Liczba obiecanych poleceń”. Za polecenia nie sprzedadzą mi chleba ani smalcu.
8. Ale żydzisz. Myślałem, że się kumplujemy. Wyzwiska rasistowskie i szantaż emocjonalny to ten moment, kiedy spokojnie i bez wyrzutów sumienia można zakończyć rozmowę. Jak mieć takiego klienta, to lepiej nie mieć go wcale.
I na koniec najprostsze rozwiązanie:
9. Hej, mam dla Ciebie zlecenie, ale zrób mi je za darmo, dobra? Nie.

Nie tylko hajs
Nie mówię, że jakakolwiek przysługa czy praca za darmo to coś złego. Sama czasem za darmo biorę udział w akcjach charytatywnych, zbiórkach, urodzinach, spotkaniach bez dużego budżetu czy innych inicjatywach albo oddaję swoje zdjęcia czy inne prace gratis. To świetne uczucie móc sprawić komuś trochę radości. Ale co innego prezenty, emocje, pomoc potrzebującym, a co innego praca.
Pracujemy, żeby jeść
Co odpowiadasz na pytanie o to, co byś zrobił gdybyś wygrał kumulację? Wiele ludzi z miejsca mówi „Rzuciłbym robotę”. Dlaczego? Bo pracują nie dla przyjemności, a po to, by mieć z czego żyć. Gdyby pieniądze magicznie pojawiały się same, ilu z nas by nadal chodziło do pracy? Może to mało romantyczne, ale pracujemy po to, by żyć, nie żyjemy po to, by pracować.
A z jakimi pytaniami Wy się spotykacie, kiedy „znajomi” proszą Was o „przysługę”, która niczym nie różni się od Waszej pracy? I jak sobie z tym radzicie?
Pingback: Czy blogerzy to żebracy? | Baronowo()
Pingback: Za darmo? Czasem. Półdarmo? Nigdy. | Sloganopis()
Pingback: Ładne rzeczy! #9 | haniako()