Blog Forum to dla mnie wyjątkowe wydarzenie, ponieważ właśnie edycja z 2012 roku zachęciła mnie do założenia bloga. W tym roku miałam dwa zadania specjalne — wywiad z Profesorem Bralczykiem i pomoc dla Austina Kleona. Dwaj ważni goście i dwie niesamowite osobowości. Oto jak to wyglądało naprawdę.
O wizycie Austina Kleona dowiedziałam się kilka miesięcy wcześniej od organizatorów, którzy poprosili mnie, żebym podczas jego wizyty się nim zajęła. „Co to znaczy «zajęła»?” zapytałam wtedy. „No wiesz, opowiesz mu o tym, jak wygląda blogosfera, oprowadzisz go po Gdańsku, jak będzie miał jakiś problem, to miej go na oku”. Brzmi super, bo zapowiada się możliwość dłuższego pogadania z kimś mądrym!
Zabrałam się wtedy do czytania jego najnowszych książek, żeby nie było siary, że nawet nie wiem, czym się zajmuje. Obejrzałam też wywiad z Austinem, żeby sprawdzić, czy nie mówi czasem z mocnym teksańskim akcentem — na szczęście nie. Będzie git. I tak mi mijały tygodnie oczekiwania na BFG, które zawsze jest epickie, bogate we wrażenia, fajne spotkania i mnóstwo wiedzy — czytałam książki Austina i patrzyłam na kalendarz, kiedy ten 26 września w końcu nadejdzie.

Pewnego dnia organizatorzy dzwonią jeszcze raz. „Zaprosiliśmy Profesora Bralczyka, który miał wygłosić prelekcję, ale woli, żeby ktoś z nim przeprowadził wywiad, a w zasadzie podrzucał tematy do omówienia i pomyśleliśmy o Tobie”. No nieźle. Lekko nie będzie, więc mówię: „OK, ale tylko z Pauliną”. Paulina się zgodziła i przez następne 3 tygodnie przygotowywałyśmy się do rozmowy. Obmyśliłyśmy pytania, ich kolejność, kto które zada. Będzie git.

Nadszedł wreszcie 25 września, czyli piątek przed konferencją. Po południu poznałam Austina Kleona, z którym spacerowałam po Gdańsku, opowiadałam mu o polskich blogerach i zaprowadziłam do knajpy, gdzie zajadał się pieczonym ziemniakiem z gzikiem. To był dobry wybór. Weszliśmy też do sklepiku z bursztynową biżuterią w poszukiwaniu pamiątki dla jego żony i to właśnie tu wydarzyła się scena, o której Austin opowiedział w swojej prezentacji w sobotę rano. Sympatyczny i mądry facet z poczuciem humoru. Rozmowy z nim to była czysta przyjemność. Oto jego genialne i inspirujące wystąpienie (niestety tłumaczone na j. polski):
Nasz wywiad z Prof. Bralczykiem zaplanowano na niedzielę rano. To godzina, o której nikt nie chce występować, bo wszyscy są zwykle zmęczeni po sobotnim wieczorze. Ja też byłam zmęczona, bo choć alkoholu nie tykam, była to już trzecia noc z rzędu, kiedy się nie wyspałam, więc moje reakcje były mocno opóźnione. Pocieszało mnie to, że pewnie zbyt wiele osób nie przyjdzie tak z rańca, ale jednak Profesor ma dużo fanów i widownia była pełna. Bo nie wierzę, że ktokolwiek zmusiłby się do takiego poświęcenia ze względu na nas dwie, na pewno nie.

fot. Paweł Wyszomirski
Wstać trzeba było jeszcze wcześniej niż inni, ponieważ byłyśmy z Pauliną umówione na pogawędkę z Profesorem przed naszym wywiadem, ażeby się poznać i omówić ostatnie szczegóły. Podczas niej nasz optymizm poszedł się czesać. Z naszej listy pytań Profesor wykreślił połowę i nie był w nastroju do żartów, choć próbowałyśmy rozluźnić atmosferę. Ustaliliśmy przynajmniej, że zaczniemy rozmowę na scenie od śmiesznej scenki — ja zadam pytanie, czy Profesor wie, dlaczego to my z nim rozmawiamy, czy wie na przykład, jakie jest moje ulubione danie i co Paulina lubi w wolnym czasie. Miał odpowiedzieć, że tak — naleśniki i seks. Zgodził się na taki scenariusz, a potem na scenie odpowiedział „Nie wiem”. Wyszłyśmy przez to trochę na buraki, ale cóż, same się w nie wpakowałyśmy, zdaje się. Ostatecznie nasza rozmowa była częściowo improwizowana, a to z racji niewielu pytań z naszej listy, które mogłyśmy zadać.

fot. Paweł Wyszomirski
Po zejściu ze sceny nieśmiało zapytałam Profesora: „I jak?”. Na co odpowiedział: „No, ja myślę, że byłem doskonały”. I był, to trzeba przyznać. Na pożegnanie ucałował nas w ręce, a gdy sobie poszedł, uścisnęłyśmy się z Pauliną mocno, bo tylko my wiedziałyśmy, jaki temu wywiadowi towarzyszył stres.
Byłam też w szoku, jakie pozytywne komentarze pojawiały się na Twitterze na temat naszego wywiadu. On się jednak podobał! Potem już do końca dnia zbierałyśmy komplementy od uczestników BFG. A w naszych głowach było tylko jedno słowo: uf! W całości nasza rozmowa, a właściwie monolog Profesora przerywany naszymi pytaniami, wyglądał tak:
A reszta BFG jak zawsze była świetna. Dla mnie najciekawsze wystąpienia to Włodek Markowicz o emocjach i Konrad Kruczkowski o zrozumieniu i porozumieniu. Zawsze chętnie słucham wszystkich wystąpień, nawet tych wydawałoby się mniej ciekawych, ponieważ nigdy nie wiadomo, czy czasem choć jedno zdanie z takiej prezentacji nie skłoni do myślenia albo podpowie jakiś pomysł czy po prostu warto będzie je usłyszeć. Dlatego nie opuszczam żadnych prelekcji. Nigdy. No i do tego dostałam bluzę z napisem, który każdy próbował rozszyfrować – najlepszy prezent.

Organizacyjnie natomiast inne imprezy tego typu powinny się od BFG uczyć. Zawsze jest świetna lokalizacja, doskonała logistyka i oznakowanie, cudna atmosfera, megaciekawi goście, wspaniały prowadzący (Radek Kotarski tak bardzo daje radę, że chciałabym, żeby prowadził wszystkie konfy) i po prostu mucha nie siada. Już się nie mogę doczekać kolejnej edycji!

fot. Paweł Wyszomirski
Pingback: Przegląd najlepszych polskich blogów – Listopad 2015. | Blog Marcina Mniej – Zadowolony jest Bogatym.()