14 czerwca 2013
Jak nazwać markę? Ponad 90% przedsiębiorstw w Polsce to małe i jednoosobowe firmy. Każda z nich musi mieć jakąś nazwę. Jak powinna się nazywać? Podobno nad niektórymi koncepcjami dumają specjaliści od socjologii, mitologii, historii i numerologii, żeby nazwa od razu kojarzyła się z sukcesem. Ale po co? Przecież mamy kilka sprawdzonych sposobów, prawda?
Kreatywność polskich przedsiębiorców jest ograniczona i zupełnie zbędna. Przede wszystkim chodzi o to, żeby nie brzmieć po polsku - nazwa ma być światowa i już. Prosty przepis? Wystarczy zestawić ze sobą dwa z następujących elementów i nazwa gotowa: -pol, -ex, pierwsza sylaba imienia np. Jar-, pierwsza sylaba nazwiska np. Kęt-, pierwsza sylaba branży np. mięs-. Mamy to.
Oto autentyczne przykłady, które można podzielić na grupy:
- nazwa, która od razu wskazuje na branżę: Unimięs, Trans-bet, Sedfryz, Wkręt-met, Blachdach, Bruk-Bet, Etermot, Paw-Bud, Drogtom, ŻalMax (producent żaluzji), Geojar (usługi geodezyjne)
- firmy, które nie wiadomo czym się zajmują, ale ich nazwa brzmi równie idiotycznie: Apipol, Wielkor, Tomrol, Mir-Wit, Wikęt
- firmy z -ex zasługują na oddzielną kategorię: Warolex, Szwagrex, Remontex, Mar-ex.
W jednym ze skeczów mojego ukochanego kabaretu Potem użyto nazwy Warzywex-Owocex. Mówi sama za siebie.
Sposób jest prosty - znają go wszyscy. [źródło]
Co robić? Jak żyć?
A tak poważnie, to z tym naprawdę da się coś zrobić. Wyżej wymienione firmy to nie korporacje, tylko właśnie przedstawiciele większości polskiego rynku - firmy lokalne, które nie zdobywają rynków światowych. Ale lokalnie nie musi znaczyć po partacku. Na czym się wzorować?
Twój kot kupowałby Sony. Więcej o nazwie Sony niżej.
Imię lub nazwisko
To zwykle pierwsza myśl właściciela, ale trzeba pamiętać, że rzadko zdarza się, żeby znana na całym świecie firma miała w nazwie imię. Wyjątkowe przykłady to Mercedes (imię żeńskie, o czym nie wszyscy wiedzą), a u nas na przykład Joanna, czyli producent kosmetyków. Podstawową wadą takiej nazwy jest to, że niewiele mówi o samej firmie, a ze względu na doświadczenia lat 90. mnie osobiście imiona żeńskie kojarzą się wyłącznie z salonami fryzjerskimi, kosmetycznymi i sklepami spożywczymi. Częściej udaje się to już z nazwiskami: Inglot, Ziaja, Batycki, Wittchen, Dr Irena Eris, Kler, Wedel, Grycan, ale wiele z nich to przecież nazwiska, które nie brzmią typowo po polsku. W odniesieniu sukcesu marki może też pomóc nazwisko uznane w świecie, które niekoniecznie ma coś wspólnego z tym, jak się nazywają właściciele firmy, np. Kopernik, Chopin czy Bluetooth (przydomek króla Haralda, który w X wieku zjednoczył Danię). Światowe przykłady nazwiskowych marek to Rolls-Royce, Hewlett-Packard, McDonald's, Ford, Wilson, Jacobs czy Marks&Spencer.
Obcojęzyczna nazwa
Popularną tendencją jest wymyślenie nazwy, która brzmi obcojęzycznie, ale nie tak ordynarnie jak te wszystkie -pole i -exy. Jest w Polsce sporo marek, które - wydaje się - pochodzą z zagranicy, a to de facto nasze rodzime wytwory: Bierhalle, Mastercook, Gino Rossi, Cin&Cin, Vifon, Grey Wolf, Rebel. Wykorzystują one to, że Polak niestety ma kompleks i mocno go ciągnie do świata, więc szybciej zaufa firmie spoza kraju. Mistrzem w wymyślaniu takich marek jest gdańska firma LPP, do której należą m.in. Reserved, Mohito, House, Cropp czy Esotiq.
Miejscowość
Markę można stworzyć także z nazwy miejscowości, w której znajduje się firma. To tendencja szczególnie popularna wśród producentów z branży spożywczej: Włocławek, Pudliszki, Tymbark, Kotlin, Zwierzyniec, Okocim, Leżajsk, Warka, Żywiec, Sokołów, ale także dawniej marki samochodów takich jak Nysa czy Warszawa albo nazwy pochodzące od nazw miast Tyskie i Ciechan. Na świecie też mamy takie przykłady, np. Adobe czy Nokia.
Sentyment
Lubimy wracać myślą do przeszłości, do czasów, kiedy byliśmy młodsi, a życie było prostsze. Dlatego sentyment się sprzedaje. Czasem i nazwa może do tego nawiązywać i takim przykładem jest Zielona budka, Siedem życzeń czy Pan tu nie stał. Podobnie emocjonalnie działają skojarzenia z historią i mitologią, takie jak Mieszko, Tauron, Hestia, Neptun czy Atena.
Rzeczownik pospolity
Można też przyjąć nazwę, która jest rzeczownikiem pospolitym, choć może nie zawsze bardzo popularnym, np. Helion, Polar, Zenit, Żubr, Spodek, a światowe przykłady to Rubin, Apple, Blackberry, Jaguar, Virgin, Samsung (co po koreańsku znaczy trzy gwiazdki) czy Subaru (z japońskiego plejada, dlatego w logo firmy są gwiazdy).
Zmyłka
Ostatnio panuje moda na nadawanie miejscom nazw, które są nazwami miejsc zupełnie innego rodzaju. Takim przykładem są galerie handlowe. Kiedyś słowo galeria oznaczało zwykle galerię sztuki. Teraz to znaczenie przeniosło się na raj sklepowy. Inne przykłady to Dental Spa, Klinika obuwia, Dom sushi, Stodoła, Bar tlenowy, Salon paznokcia. Nie zawsze są to nazwy trafne i moim zdaniem czasem brzmią trochę pretensjonalnie, choć akurat Klinika obuwia mi się podoba, bo jest fajnym żartem.
Neologizm i gra słów
Bywa też, że firma wymyśla zupełnie nowe słowo. Ma to swoje zalety - jest unikatowa, staje się łatwiej wyszukiwalna w internecie, co wiąże się też z dostępnością domeny i od początku tworzy własną markę. Takie neologizmy to choćby Orlen (orzeł + energia), koszulkowo, Energa, Elzab - elektronika + Zabrze, a na świecie Asus - skrócenie początkowego pomysłu Pegasus, Hotmail - zgrabne połączenie hot + mail i jednocześnie słowo zawierające wszystkie litery z HTML, Sony - z łaciny sonus, czyli dźwięk, Revlon - nazwisko Revson i litera L z nazwiska drugiego założyciela Lachman, Nikon - Nippon (po japońsku Japonia) + K z pierwszej litery nazw producentów optycznych, Cisco - skrócona nazwa San Francisco. Cisco to zresztą też przykład genialnego logo, które przypomina zarówno świętofranciszkańskie (chyba taki jest przymiotnik od SF) mosty i sygnał radiowy.
Gra słów to moim zdaniem najskuteczniejszy sposób na ciekawą nazwę. Może dlatego, że wyjątkowo lubię bawić się literkami i takie słowostwory stymulują moje zwoje, a także po prostu cieszy mnie ludzka pomysłowość. Nazwa ma też przyciągnąć uwagę, a to może się udać tylko czemuś, co jest oryginalne. Dobrze jest, gdy nazwa dobrze brzmi, wskazuje na branżę, jest prosta i jeszcze wywołuje uśmiech na twarzy, bo jest sprytna. W Polsce do takich nazw należą Słoń Torbalski, Kuchnia Kurna, Ho No Tu, 310 (knajpa w Krakowie przy Czystej 10), Valdonas (pizzeria w Gdańsku-Wrzeszczu), Shop Pracz (sklep z chemią gospodarczą), Papu (bar w Białymstoku), Yego (linia kosmetyków dla mężczyzn), Bar Celona, Łap Ciuch w Zabrzu, Szoł Room w Toruniu czy Ich Stroje (lumpeksy), Pierrogeria, Nova Pierogova.
Sama też tym się kierowałam, gdy wymyślałam nazwę dla siebie. Wittamina jasno nawiązuje do mojego nazwiska - Witt i przy okazji do zdrowego rozsądku, który promuję na wszystkie strony. Z kolei nazwa mojej firmy, która powstała dużo wcześniej, to Studio Mamoko. Niektórzy myślą, że to jakiś japoński wymysł, a to po prostu połączenie "mam oko" - oko do zdjęć i do literówek i do fajnych tekstów, bo zajmuję się fotografią, pisaniem, korektą i tłumaczeniami. I „mam na Ciebie oko”. :)
Wymyślenie dobrej nazwy nie jest proste. Czasem warto to zlecić komuś innemu albo chociaż poprosić o podpowiedź. Jeśli nazwa firmy czy marki podoba się klientom, to znaczy, że Ty też budzisz sympatię, a lepiej pracuje się z tym, kogo się lubi.
Jeśli znacie jakieś fajne nazwy firm albo marek, podrzucajcie śmiało. Dobrych przykładów nigdy za wiele.
Pingback: Nauka języka angielskiego z Arleną Witt()