31 stycznia 2013
Może jestem jakaś dziwna, ale moim zdaniem dzielenie ludzi ze względu na orientację seksualną to takie samo kuriozalne kryterium jak np. to, czy lubią szpinak, jaki mają kolor oczu, w jakiej pozycji lubią zasypiać albo jaki jest ich ulubiony zapach. Wszystko to ma niewielki lub żaden wpływ na inne aspekty życia, na innych ludzi i na ogół społeczeństwa. Dlaczego zatem ma mieć wpływ na zapisy prawa?
Czy tylko mnie wydaje się osobliwe, że politycy chcą decydować o tym, kto z kim śpi? To najintymniejsza z możliwych część życia. Poziomem prywatności zbliżona do załatwiania potrzeb fizjologicznych, a przecież prawo nie ingeruje w to, czy przeciętny facet powinien sikać siedząc czy stojąc. Cóż to za różnica, czy chcę się związać na całe życie z osobą tej samej płci czy odmiennej?
Związek partnerski to po prostu dwoje ludzi, którzy darzą się uczuciem, chcą się wspierać i mieć możliwość dziedziczenia majątku bez testamentu, odwiedzania się w szpitalu, uposażania się wzajemnie w umowach ubezpieczenia na życie, brania razem kredytu mieszkaniowego. - Ale przecież nie mogą mieć dzieci! - powiedzą sceptycy. To prawda, ale czy to jedyny cel związku? Poza tym, czym różni się para dwóch kochających się chłopów od baby i chłopa, którzy świadomie podejmują decyzję o tym, że dzieci mieć nie chcą? Czy taka heteroseksualna para to też „osoby społecznie bezużyteczne”? Czy użyteczność społeczna mierzona jest wyłącznie liczbą posiadanego potomstwa? Jeśli tak, czy nie powinno się zatem karać (może dodatkowo opodatkować?) osoby bezdzietne? Czy to nie ja sama decyduję o własnych wyborach życiowych?
Sceptycy, a w ich imieniu pani poseł Krystyna P., przemawiają po raz drugi: Związki jednopłciowe są sprzeczne z naturą. Czyżby? Wikipedia (na podstawie źródeł naukowych), mówi o tym, że wśród zwierząt homoseksualizm nie tylko występuje, ale nawet bywa powszechny. A zdarza się, że przejawia się wspólną opieką jednopłciowej pary nad potomstwem. Są wręcz gatunki, wśród których zachowania homoseksualne są powszechniejsze od heteroseksualnych - należą do nich żyrafy czy bizony. Pary jednopłciowe tworzą także pingwiny, delfiny, szympansy, makaki, pawiany czy mewy - zatem w większości gatunki o wysoko rozwiniętej inteligencji, znajdujące się bliżej człowieka w łańcuchu ewolucyjnym niż przeciętny pstrąg. Jeśli to nie jest natura, to co nią jest?
Sceptycy są jednak nieugięci. Nie przekonuje ich biologia. Żyjemy przecież w państwie katolickim! A co to właściwie oznacza? Że mamy obowiązek przestrzegać zasad opisanych w Biblii? Zdaje się, że mamy wolność wyznaniową. Czy nie? Po drugie zaś, nie wydaje mi się rozsądne przyjmować zalecenia tej samej instytucji, której przedstawiciele dopuszczają się incydentów nie tylko homoseksualnych, ale i pedofilii (w tym wobec chłopców). Czy to godny naśladowania autorytet?
Nie jesteśmy już tak zacofanym i konserwatywnym społeczeństwem, jakim byli rówieśnicy naszych rodziców i dziadków. Dostęp do informacji i błyskawiczny rozwój mediów sprawia, że dziś dorastamy, dojrzewamy i kształcimy się znacznie szybciej niż kiedykolwiek. Akceptujemy nowości, uczymy się tolerancji. Jedna z najsłynniejszych homoseksualnych par w Polsce, Tomasz Raczek i Marcin Szczygielski, nie jest wytykana palcami na ulicy. Minęły czasy wykluczenia społecznego - zamiast tego im kibicujemy, by byli szczęśliwi. Niech im się wiedzie, dlaczego nie?
Na świecie akceptacja inności to dobro wysokie i oznaka dojrzałości emocjonalnej i społecznej. Jedna z najbardziej uwielbianych osobowości amerykańskiej telewizji to Ellen DeGeneres, gospodyni własnego talk show, jedna z najbogatszych gwiazd USA. W 2008 roku wzięła ślub ze swoją partnerką, Portią de Rossi, w momencie gdy tylko stan Kalifornii zalegalizował małżeństwa homoseksualne. To para bezdzietna. Świat jednak poszedł już o krok dalej - są wśród celebrytów również pary homoseksualne wychowujące dzieci - ot choćby Elton John i David Furnish, którzy mają dwóch synów urodzonych przez surogatkę, czy Ricky Martin z partnerem, którzy także wychowują dwóch chłopców. Wychowanie dzieci przez pary homoseksualne to jednak temat na oddzielną dyskusję, której nie będę zbytnio rozwijać. Wspomnę tylko, że nielogiczne wydają mi się obawy społeczne o to, że dziecko wychowane przez taką parę będzie także homoseksualne. A czy z wszystkich par heteroseksualnych rodzą się z automatu dzieci heteroseksualne?
Kilka lat temu myślą przewodnią kampanii wyborczej jednej z kandydujących partii była miłość. Miłość to wielka wartość. To chęć wspierania się, niesienia pomocy, ale także i jej przyjmowania, to opieka, zaufanie, czułość, radość. Zabranianie miłości jest nielogiczne. Dlaczego zabraniać przywilejów prawnych, które z niej płyną? Dlaczego chcemy na siłę tkwić w stanie rzeczy, który już wiele lat temu został uregulowany w innych krajach świata? Do kogo potem możemy mieć pretensje, że jesteśmy krajem ciągle w tyle za Zachodem? Jak iść do przodu, to ze wszystkimi tego konsekwencjami, a ja naprawdę nie widzę powodów, dlaczego miłość miałaby komukolwiek zaszkodzić. Pani poseł Pawłowicz też życzę miłości. Odwzajemnionej. Do mężczyzny lub kobiety.
Gosia Miszewska
tu trzeba dodać, że „związek partnerski” może być również związkiem np. dwóch zaprzyjaźnionych, samotnych emerytek mieszkających na jednej klatce, co umożliwi im wzajemne zajęcie się sobą ew. dziedziczenie. Niekoniecznie musi być to związek seksualny, raczej coś, co pewna dr socjologii kiedyś ładnie ujęła – kohabitacja.
rozczochrany
A mnie dziwi zainteresowanie tym tematem, moi znajomi, którzy żyją w związkach homoseksualnych mówią, że mają w nosie czy to będzie zalegalizowane czy nie, bardziej ich obchodzą podatki i przepisy, które pozwoliłyby im normalnie żyć w tym kraju, a sami mówią, że uważają że cały ten szum to temat zastępczy, aby nie mówić o nieudolności rządu w tym co się liczy dla normalnego obywatela, czyli kogoś ktoś żyje w tym kraju, pracuje, wydaje pieniądze i płaci podatki.
locomuerte
Z punktu widzenia mojej pokrętnej logiki, promowanie związków partnerskich w kraju w którym dzieci rodzą się z częstotliwością „małych Biedroniów” jest nie tyle bez sensu, co mocno nielogiczne. W sytuacji natomiast gdy mamy przeludnienie, dzieci rodzą się na potęgę, kraj pęka w szwach, a nawet, co tam kraj, cała Europa, a w Anglii już wszyscy mówią po polsku, oczywiście związki partnerskie mają sens. Gdybyśmy znajdowali się w sytuacji takich, dajmy na to Chin, promowanie związków partnerskich wydawałoby mi się mocno logiczne.
I z mojego punktu widzenia nie ma tu znaczenia, co mówi Wikipedia i czy pani X poślubiła panią Y. Równie dobrze wszyscy mogą twierdzić, że nie ocenia się po wyglądzie, co jest zresztą ogólnoświatową g**** prawdą. To, że świat się zmienia i coraz więcej mamy przykładów, że pary hetero są ze sobą ale nie chcą mieć dzieci – jest najlepszym przykładem tego, że należy, coś zmienić ale zmienić na korzyść par hetero, a nie par homoseksualnych. Chyba, że chcemy wymrzeć jak te dinozaury :))
Emily
Rzeczywiście pokrętna logika. Gratuluję.
emily
Rzeczywiście pokrętna logika. Gratuluję.
rozczochrany
Nie przejmuj się, to wcale nie jest pokrętna logika, bo w tym co piszesz nie ma ani grama logiki :p
Borys
O ile jestem w stanie zrozumiec osoby tej samej plci, ze chcialyby uregulowac swoj zwiazek, o tyle nie pojmuje osob, ktore zyjac razem bez slubu, domagaja sie legalizacji zwiazkow partnerskich. Przeciez moga to zrobic, idac do Urzedu Stanu Cywilnego. Chca dziedziczyc, razem sie rozliczac itp. – maja taka mozliwosc. Nie zyjemy w panstwie wyznaniowym, wiec nie musza ganiac przed oltarz.
dziegiel
Zgadzam się z Tobą w 100%
morys
„Wspomnę tylko, że nielogiczne wydają mi się obawy społeczne o to, że dziecko wychowane przez taką parę będzie także homoseksualne. A czy z wszystkich par heteroseksualnych rodzą się z automatu dzieci heteroseksualne?” – to rzecz oczywista, ale tylko dla tych którzy to rozumieją.
Przecież ludzie nie akceptujący homoseksualistów często powtarzają, ze homo to choroba, czyli rzecz którą trzeba leczyć oraz że w przestrzeni publicznej promuje się homoseksualizm tak jakby wybór czy chce się być homo czy hetero zależał od nas samych a nie determinuje tego natura.
I takie osoby wierzą, że dziecko wychowywane w związku homo może zostać homoseksualistą bowiem albo się zarazi (???) albo poprzez promocję homoseksualizmu przez wychowującą je parę postanowi zostać homoseksualistą.
Dla tych osób Twoja słuszna uwaga nie dociera. Niestety.
rozczochrany
Nie wymagaj logiki od większości społeczeństwa, zawiedziesz się ;)
Jonasz Sowada
Hmm, w sumie w pełni się zgadzam.
Co do sprzeczności z naturą związków homoseksualnych, myślę, że chodzi im tu o fakt, że z biologicznego punktu widzenia podstawowym celem seksu jest podtrzymanie gatunku.
Co nie zmienia faktu, iż zachowanie prof. Pawłowicz było skandaliczne.
P.T.
mi się podobał projekt Dunina, bo nie zrównywał małżeństw i związków partnerskich. a czy to temat zastępczy? cóż, ilu z nas z zym tchem słucha debaty ekonomicznej, a ile wystąpień p. Pawłowicz?
http://www.cyfrowademokracja.pl/index.php/konsultacje-spoleczne/jakie-zwiazki-partnerskie
@SKolebski
Jestem dość konserwatywnym człowiekiem starej daty i gejami po prostu się brzydzę. Wolno mi i już nie zmienię się pod tym względem, lecz zdaję spbie sprawę, że nietypowe związki istnieją i będą istnieć, więc jest pilna potrzeba uregulowania tego stosownymi przepisami.
Jednocześnie jestem skłonny tolerować wszelkie nietypowe związki, byle nie wprowadzały one niepotrzebnego zamieszania w życie normalnych ludzi i nie afiszowały się bez potrzeby, akcentując swą inność na każdym kroku.
Tu od razu wyjaśnię narzucające się pytanie – co to znaczy „normalnych”? – to takich, którzy mieszczą się w powszechnie akceptowanych normach i nic więcej.
Uważam też, że idąc z duchem czasu, „związki partnerskie” powinny przewidywać „małżeństwa” poligamiczne i poliandryczne, bo przecież i takie istnieją.
@SKolebski
Jeszcze przyszło mi do głowy, że jeśli taki „związek partnerski” niekoniecznie dotyczy sfery seksualnej, to powinien też przewidywać możliwość związku z ulubionym zwierzęciem, na przykład psem czy koniem, by móc rozliczać środki na jego utrzymanie i leczenie, jak też ewentualne dziedziczenie majątku po babci, przez ulubionego kota.
Może to wydaje się śmieszne, ale preferuję rozwiązania, które uwzględniają sytuacje, które stwarza życie.
PS Jeśli moje komenty nie odpowiadają Ci z obojętnie jakiego powodu, albo są za długie, to daj znać i nie będę spamował.
wittamina
Nie ze wszystkim, co piszesz, się zgadzam, ale dziękuję za opinię. Każdy komentarz uważnie czytam i nie będę ich usuwać tylko dlatego, że prezentują odmienne zdanie od mojego. Pozdrawiam!
Tomasz Saweczko
Arlena – ale przecież ten komentarz, który SKolebski zamieścił jest niedorzeczny. Bez sensu jest robić porównania do związku człowieka ze zwierzęciem, bo przecież zwierzę nie może podjąć decyzji, że chce się z człowiekiem związać.
Damian S.Leszczyński
Odgrzewam kotleta po 10-miesiącach, ale dopiero znalazłem Twój wpis. Chcę Ci podziękować, że są jeszcze w tym kraju takie osoby, które rozumieją, że gej, czy lesbijka też są ludźmi i mają swoje problemy. Też chcą wziąć kredyt, zamieszkać razem, też kochają, ale i się rozstają, kłócą, chodzą do kina, po ulicy za ręce (znajdź mi takiego chłopaka, który by się nie bał takiego spacerku wieczorem :), chcą wychowywać dzieciaki. Choć i tu poglądy są różne. Zawsze jak mnie ktoś pyta, czy gdybym miał wybór, to czy chciałbym mieć dzieci, to mówię, że tak, żeby móc jeszcze Komuś dać trochę miłości. I nie podobają mi się żadne półśrodki w postaci związków partnerskich – czym ja się różnię od heteroseksualnego Kowalskiego, że mam mieć mniejsze prawa w społeczeństwie? Ale o czym ja mówię – i tak nie mam żadnych praw…
robertstarkneyjr
Piękny artykuł:) Denerwują mnie ludzie, którzy uważają, że dziecko nie może być wychowane prawidłowo, gdy rodzice są jednej płci. To może od razu zabierzmy dzieci wszystkim samotnym matkom i ojcom? Pozdrawiam serdecznie;)
Magda
Zdadzam sie w 100 %.
devil in me ...
Odgrzeję kotleta jeszcze raz. Poruszona jestem kwestią dzieci. Przez stwierdzenie „homorodzina” ja rozumiem również dzieci wychowywane przez babcię i mamę, przez ojca i brata etc.. czyli takie rodziny należy również mieć na cenzurowanym, bo nigdy nie wiadomo czy brak wzorca płci przeciwnej źle nie wpłynie na psychikę dziecka. Polska jest ostatnio dziwnym, trudnym miejscem. Społeczeństwo samo nie wierzy w swoja dojrzałość, a uważam, że społeczeństwo polskie jest juz na tyle dojrzałe, że (nie)rząd może powoli wprowadzać regulacje. Pozdrawiam.
P.S. Lubie Panią czytać.