Może jestem jakaś dziwna, ale moim zdaniem dzielenie ludzi ze względu na orientację seksualną to takie samo kuriozalne kryterium jak np. to, czy lubią szpinak, jaki mają kolor oczu, w jakiej pozycji lubią zasypiać albo jaki jest ich ulubiony zapach. Wszystko to ma niewielki lub żaden wpływ na inne aspekty życia, na innych ludzi i na ogół społeczeństwa. Dlaczego zatem ma mieć wpływ na zapisy prawa?

Czy tylko mnie wydaje się osobliwe, że politycy chcą decydować o tym, kto z kim śpi? To najintymniejsza z możliwych część życia. Poziomem prywatności zbliżona do załatwiania potrzeb fizjologicznych, a przecież prawo nie ingeruje w to, czy przeciętny facet powinien sikać siedząc czy stojąc. Cóż to za różnica, czy chcę się związać na całe życie z osobą tej samej płci czy odmiennej?
Związek partnerski to po prostu dwoje ludzi, którzy darzą się uczuciem, chcą się wspierać i mieć możliwość dziedziczenia majątku bez testamentu, odwiedzania się w szpitalu, uposażania się wzajemnie w umowach ubezpieczenia na życie, brania razem kredytu mieszkaniowego. – Ale przecież nie mogą mieć dzieci! – powiedzą sceptycy. To prawda, ale czy to jedyny cel związku? Poza tym, czym różni się para dwóch kochających się chłopów od baby i chłopa, którzy świadomie podejmują decyzję o tym, że dzieci mieć nie chcą? Czy taka heteroseksualna para to też „osoby społecznie bezużyteczne”? Czy użyteczność społeczna mierzona jest wyłącznie liczbą posiadanego potomstwa? Jeśli tak, czy nie powinno się zatem karać (może dodatkowo opodatkować?) osoby bezdzietne? Czy to nie ja sama decyduję o własnych wyborach życiowych?
Sceptycy, a w ich imieniu pani poseł Krystyna P., przemawiają po raz drugi: Związki jednopłciowe są sprzeczne z naturą. Czyżby? Wikipedia (na podstawie źródeł naukowych), mówi o tym, że wśród zwierząt homoseksualizm nie tylko występuje, ale nawet bywa powszechny. A zdarza się, że przejawia się wspólną opieką jednopłciowej pary nad potomstwem. Są wręcz gatunki, wśród których zachowania homoseksualne są powszechniejsze od heteroseksualnych – należą do nich żyrafy czy bizony. Pary jednopłciowe tworzą także pingwiny, delfiny, szympansy, makaki, pawiany czy mewy – zatem w większości gatunki o wysoko rozwiniętej inteligencji, znajdujące się bliżej człowieka w łańcuchu ewolucyjnym niż przeciętny pstrąg. Jeśli to nie jest natura, to co nią jest?
Sceptycy są jednak nieugięci. Nie przekonuje ich biologia. Żyjemy przecież w państwie katolickim! A co to właściwie oznacza? Że mamy obowiązek przestrzegać zasad opisanych w Biblii? Zdaje się, że mamy wolność wyznaniową. Czy nie? Po drugie zaś, nie wydaje mi się rozsądne przyjmować zalecenia tej samej instytucji, której przedstawiciele dopuszczają się incydentów nie tylko homoseksualnych, ale i pedofilii (w tym wobec chłopców). Czy to godny naśladowania autorytet?
Nie jesteśmy już tak zacofanym i konserwatywnym społeczeństwem, jakim byli rówieśnicy naszych rodziców i dziadków. Dostęp do informacji i błyskawiczny rozwój mediów sprawia, że dziś dorastamy, dojrzewamy i kształcimy się znacznie szybciej niż kiedykolwiek. Akceptujemy nowości, uczymy się tolerancji. Jedna z najsłynniejszych homoseksualnych par w Polsce, Tomasz Raczek i Marcin Szczygielski, nie jest wytykana palcami na ulicy. Minęły czasy wykluczenia społecznego – zamiast tego im kibicujemy, by byli szczęśliwi. Niech im się wiedzie, dlaczego nie?
Na świecie akceptacja inności to dobro wysokie i oznaka dojrzałości emocjonalnej i społecznej. Jedna z najbardziej uwielbianych osobowości amerykańskiej telewizji to Ellen DeGeneres, gospodyni własnego talk show, jedna z najbogatszych gwiazd USA. W 2008 roku wzięła ślub ze swoją partnerką, Portią de Rossi, w momencie gdy tylko stan Kalifornii zalegalizował małżeństwa homoseksualne. To para bezdzietna. Świat jednak poszedł już o krok dalej – są wśród celebrytów również pary homoseksualne wychowujące dzieci – ot choćby Elton John i David Furnish, którzy mają dwóch synów urodzonych przez surogatkę, czy Ricky Martin z partnerem, którzy także wychowują dwóch chłopców. Wychowanie dzieci przez pary homoseksualne to jednak temat na oddzielną dyskusję, której nie będę zbytnio rozwijać. Wspomnę tylko, że nielogiczne wydają mi się obawy społeczne o to, że dziecko wychowane przez taką parę będzie także homoseksualne. A czy z wszystkich par heteroseksualnych rodzą się z automatu dzieci heteroseksualne?
Najlepsza odpowiedź na to, że ktoś ogłasza, że jest gejem: I co z tego?
— Arlena Witt (@wittamina) 7 lipca 2012
Kilka lat temu myślą przewodnią kampanii wyborczej jednej z kandydujących partii była miłość. Miłość to wielka wartość. To chęć wspierania się, niesienia pomocy, ale także i jej przyjmowania, to opieka, zaufanie, czułość, radość. Zabranianie miłości jest nielogiczne. Dlaczego zabraniać przywilejów prawnych, które z niej płyną? Dlaczego chcemy na siłę tkwić w stanie rzeczy, który już wiele lat temu został uregulowany w innych krajach świata? Do kogo potem możemy mieć pretensje, że jesteśmy krajem ciągle w tyle za Zachodem? Jak iść do przodu, to ze wszystkimi tego konsekwencjami, a ja naprawdę nie widzę powodów, dlaczego miłość miałaby komukolwiek zaszkodzić. Pani poseł Pawłowicz też życzę miłości. Odwzajemnionej. Do mężczyzny lub kobiety.
Pingback: Prawo jazdy – da się prościej? | wittamina W - najzdrowszy rozsądek()