24 października 2012

Mamy w Polsce taki magazyn wrrrróć czasopismo (bo magazyn to przecież hala, gdzie składują części od roweru albo organy na przeszczep), w którym każdy szanujący się szołbiznesmen i -łumen marzy się znaleźć. Krzyczy ono do nas z kioskowych półek swoim wybitnym typograficznie tytułem, nęcąc okładkowymi zdjęciami pięknych Polek, których niepodobizny to doskonały temat na teleturniej „Jaka to celebrytka?”.
Małgorzata Socha na okładce Vivy.

Gosia Socha nie ma piniendzy na bieliznę ani na buty bez dziur.

„Viva!” to gazeta dla szerokiej grupy docelowej, haczącej nawet o wiek przedszkolny, bo jest w niej mało liter a dużo obrazków. Jej cena gra z nami w chowanego, ponieważ niczym nadmorska pogoda zmienia się z minuty na minutę. Często zależy od tego, czy akurat do wydania dołączony jest film przebrany za nibyksiążkę albo czy na okładce uśmiecha się do nas droga i trudno uchwytna gwiazda niezliczonych filmów polskich i zagranicznych, taka jak pani Kaczyńska (pacz niżej).
Marta Kaczyńska na okładce Vivy.

Była prezydentówna chodzi po plaży i drapie się po głowie.

To również tytuł szalenie opiniotwórczy, stojący na straży najświeższych wiadomości z kraju i ze świata. To nad nim pochylają się gospodynie domowe, czekając aż rosół dojdzie, by dowiedzieć się, do jakiej szkoły poszła córeczka tego aktora z Miszyn Impasybyl albo jakie ozdoby choinkowe w tym roku uszykowała panna premierówna, albo któremu biuru podróży w tym tygodniu dziękujemy za sesję zdjęciową, bo na Mauritiusie świeci inne słońce niż w Chałupach. Publikacja ta znana jest też z tego, że pomimo kryzysu na Photoshopie się w tej redakcji nie oszczędza, o nie. Nie ma się co dziwić, bo bez tego softłeru ten tytuł po prostu uległby autodestrukcji w 3, 2, 1... Niechże rzuci kamieniem kto chciałby oglądać cellulit Edzi Herbuś albo nietknęty fotoszopowymi suwaczkami jaśniejszy od słońca uśmiech Nataszy Urbańskiej. Vivowi graficy na swoich kąputerkach mają wszystkie wersje PS-a, nawet te, nad którymi pan Adobe dopiero pracuje i wysyła im do testów. A że wersja beta oprogramowania może płatać różne psikusy, nie linczujmy ich za to, że zdarza im się czasem puścić jakiegoś babola do druku – przecież te biedaki nic a nic na to poradzić nie mogą. Ostatnio spodobał mi się PS-ikus z okładki z 11.10. br., na której włosy Gosi Sochy są tak gładkie, że aż niewyraźne. Jakby od miesięcy jechały bez Rutinoscorbinu.

Przeziębione włosy Gosi Sochy potrzebują Rutinoscorbinu asap!

Vivowy grafiku, apeluję do Twojego sumienia: wytatuuj sobie na swoim nieumięśnionym i bladym przedramieniu: „Blur to zuo!!!”. A potem przed wysłaniem materiału do drukarni daj komuś normalnemu rzucić okiem, czy ta istota na okładce to aby na pewno nadal człowiek. Unikniesz w ten sposób utraty pracy, a redaktor naczelna Kasia nie będzie musiała zmieniać tytułu gazety na „Siara!”. Tak mi podpowiada zdrowy rozsądek, ale ja tam się nie znam.
  • Ezebiusz

    fpisójcie zjakychjezdeżcie miast!

  • Viva la revolution!

  • Sceptyczny

    Ok. Tylko to niby śmieszne kaleczenie języka w nadmiarze mdli.. Taka ambitniejsza wersja RuSZofyCH pAmiENtnIKUff?

    • Piękno internetu polega na tym, że sam sobie wybierasz co czytasz. Jak wybierzesz coś innego, na pewno od razu zrobi Ci się lżej na żołądku. Widocznie nie jesteś targetem i to zupełnie nic nie szkodzi. :) Wszystkiego dobrego!

  • Wk

    Prawdopodobnie ten rozmyty kawałek włosów miał być schowany pod Logiem ( tytułem gazetki ) Dodam ze tu nie grafik dał dupy, tylko paniusie z redakcji, które takie sprawy powinny wyłapać na etapie pierwszej korekty. Tu nie o to chodzi aby grafik robił wszystko na tiptop, a szczególnie to co nie widać, wiem coś o tym. W większości przypadków za jakoś odpowiada redakcja, bo jak poniusie piszą kontrast i gładko to grafik to robi i nie liczy się jego zdanie. Na zachodzie wracają do naturalności, jak są pieprzyki to zostawiają a u nas paniusie z komleksami ciągle kochają „plastik” i dlatego wychodzą takie koszmary.

  • Kamyczek

    Przypadkiem udało mi się* dzisiaj trafić na Pani blog i jestem pod wrażeniem poczucia humoru! Z początku weszłam na gołą babę – prawie od razu (ale jednak postanowiłam odczekać kilka chwil, żeby samej sobie udowodnić, że nie szukam w internetach tylko pornografii) i żart bardzo mnie rozbawił. Później przeczytałam kilka Pani wpisów i momentami, w duchu, śmiałam się do siebie. Jednak na tym wpisie udało się Pani sprawić, że oplułam się przy parsknięciu (wiem, to nieeleganckie). Aż muszę zacytować – przeżyjmy to jeszcze raz: „…włosy Gosi Sochy są tak gładkie, że aż niewyraźne. Jakby od miesięcy jechały bez Rutinoscorbinu”. Mistrzostwo! Czapki z głów („szapo ba”)!
    Dla uczczenia tego świetnego żartu pójdę chyba zaraz łyknąć dwie tabletki Ruttinoscorbinu, pozdrawiam :).

    *naprawdę uważam to za wielkie osiągnięcie dzisiejszego dnia, postanowiłam Panią śledzić, gdzie tylko się da.