Kiedy?
Najlepsza pora na lato w zimie to gdzieś od drugiej połowy stycznia do pierwszej połowy marca. Listopad i grudzień to jeszcze trochę za wcześnie, bo nie zdążyliśmy się zimą zmęczyć, poza tym czas nam mija, bo czekamy na święta, no i liczymy kasę. Pierwsza połowa stycznia to nasłuchiwanie wiatru w pustym portfelu i odpoczynek po świątecznym odpoczynku przy stole. Ale chwilę potem jest już w sam raz.Gdzie?
Ogranicza nas w zasadzie tylko budżet i globus. Dla gotowych na wszystko - Australia, Daleki Wschód lub południe Afryki, trochę bliżej są Indie, a z opcji nie najdroższych i nie najdalszych idealne są Wyspy Kanaryjskie. Tam właśnie my byli.Jak?
Jeśli tak jak ja oceniasz zimno, śnieg i sporty ekstremalne na 0/10, a ciepło, piasek i plażowanie na 10/10, spodoba Ci się all inclusive. O jego niewątpliwych zaletach pisała już jedzonelka, a w skrócie polega on na tym, że wszystko Ci podadzą, posprzątają, a Ty po prostu bądź. Bądź na słońcu. To lubię.O czym pamiętać?
1. Krem z silnym filtrem. Jako córka młynarza o cerze w kolorze ffffff #pozdrodlakumatych stosuję tylko najmocniejsze filtry, czyli 50. Zimą nie jest łatwo taki kupić, bo przecież to nie pora na plażowanko - powie pani w drogerii. Znajdziesz go za to w aptece. #protip 2. Leki. Jakieś podstawowe trzeba wziąć ze sobą na bank: przeciwbólowe, przeciwbiegunkowe, przeciwgorączkowe, bo nigdy nic nie wiadomo.Biegunka to paradoks, bo jednocześnie rzadko i często.
— Arlena Witt (@wittamina) marzec 9, 2012
3. Książka, najlepiej w wersji Kindle. Moja tradycja wczasowa to czytanie Harry'ego Pottera od deski do deski podczas opalania. Właśnie czytam po raz trzeci. Żeby nie wieźć kilograma papieru, zabrałam Kindle'a, którego przyniósł mi mikołaj. Sprawdził się na medal, a na miejscu się okazało, że jakieś 70% pozostałych wczasowiczów również czytało swoje kundle. Za to nie było wśród nich Polaków. Hmm...
Pingback: Szaro, buro i ponuro, czyli zimowe lifehacki | wittamina - najzdrowszy rozsądek()