24 września 2013
Planszówki odrodziły się jakieś 8 lat temu, kiedy na naszym rynku zaczęło pojawiać się coraz więcej polskich wersji gier popularnych za granicą od lat. Wreszcie coś więcej niż tylko "Eurobusiness" czy "Chińczyk"! Ponieważ jesień i zima to idealny czas na planszówkowe spotkania ze znajomymi, na dobry początek sezonu przedstawiam Wam moje ulubione gry. Ciekawe, ile z nich znacie.
Gdy mówię, że lubię planszówki, dziwnie na mnie patrzą. Widzę to samo pełne pożałowania spojrzenie jak wtedy, gdy wspominam, że nie piję alkoholu albo nie przepadam za Nutellą. Ale tak patrzą zwykle ci, którzy jeszcze nie przeszli na tę stronę mocy i nie grali w naprawdę dobre planszówki. Takie, które są ładnie wykonane, mają przemyślaną rozgrywkę i dają sporo zabawy. Gdy odwiedzili nas znajomi, którzy nie grają, ale udało ich się jednak namówić na partyjkę Dobble, ożywienie wzrosło o kilkaset procent, a pod koniec wieczoru poliki bolały nas od śmiechu. Właśnie dlatego planszówki są fajne: dobra gra + odpowiednie towarzystwo = morowość.
W dzieciństwie nie miałam zbyt dużo gier. Ojciec nie chciał nam ich kupować - mówił, że za chwilę i tak pogubimy wszystkie elementy, a on nie będzie ich sprzątał spod łóżka. W najbardziej deszczowe wakacyjne dni czasem graliśmy tylko w karty. Nie było też za bardzo z kim grać, bo mój młodszy brat, gdy już widział, że przegrywa, rozrzucał grę na podłogę, krzycząc "Ta gra jest głupia!". Dziś traktuję ten tekst jak realnego mema. Po długiej przerwie wróciłam do planszówek w 2006 roku na wakacjach w osadzie traperskiej. W spartańskich warunkach pod namiotem był to najlepszy sposób spędzania czasu. Wtedy właśnie poznałam Osadników.
Top 5 - kolejność prawie przypadkowa
Osadnicy z Catanu
"Osadnicy z Catanu" to gra wymyślona przez Niemca, ale mimo to fajna. (Taki żart.) Plansza składa się z sześciobocznych obszarów w kształcie plastra miodu i za każdym razem układa się je inaczej. Cała plansza to wyspa, na której budujemy osady i miasta i z odpowiednich obszarów zbieramy surowce, za które się rozbudowujemy. Wygrywa osoba, która jako pierwsza zdobędzie 10 punktów. Świetnym elementem gry jest możliwość handlu wymiennego między graczami, który po rozgrywce przechodzi też do codzienności: "Dam Ci ciastko za dwa drewna".
Według początkowego pomysłu gra była bardziej skomplikowana, więc na życzenie wydawcy autor ją uprościł. Tym sposobem najpierw do sprzedaży trafiła wersja podstawowa, a potem rozszerzenia, które miały być częścią pierwowzoru. Moim ulubionym dodatkiem są "Miasta i rycerze", z którymi plansza nie rozrasta się fizycznie, a za to wykorzystuje się niezagospodarowane dotąd skrzyżowania i bardziej rozwija miasta. Zwycięstwo zależy po części od przypadku (rzuty kostką i układ liczb na polach) a częściowo od strategii. Świetna rozgrywka. Najlepszą rekomendacją tej gry jest to, że każda osoba, którą nauczyłam w nią grać, sama ją niedługo potem kupowała i namawiała do gry swoich znajomych. Wiem, że odbywały się również wakacyjne turnieje, a emocje rosły do takiego poziomu, że niemal rozpadło się przez nią niejedno małżeństwo. Innymi słowy - warto spróbować, bo planszówki to prawdziwy test dla związku. Dla 4 osób.
Agricola
Mój absolutny faworyt wśród planszówek to jednak "Agricola". Podobnie jak "Osadnicy" ta gra też pozdobywała wszystkie możliwe nagrody w rankingach gier roku i innych konkursach. W grze każdy gracz ma gospodarstwo, które musi zabudować w jak najbardziej zróżnicowany sposób, bo za każdy brakujący element i za każdy pusty obszar dostaje punkty ujemne. Można tu powiększać dom, orać pola i uprawiać na nich zboże i warzywa, budować ogrodzenia i obory i hodować w nich zwierzęta. Każdy zaczyna grę z dwoma członkami rodziny, więc w każdej rundzie wykonuje 2 ruchy. W trakcie gry rodzinę można powiększyć - wtedy mamy więcej ruchów, ale też i więcej gęb do wyżywienia. Jak w życiu. W grze nie ma kostek, każdy po kolei wykonuje ruchy, ale cała zabawa staje się ciekawsza, gdy używamy specjalnych kart Pomocników i Małych usprawnień - to dwie grube talie, w których nie ma dwóch identycznych kart! Wszystko jest tu doskonale przemyślane i wykonane bardzo starannie. Słitaśne są też figurki zwierząt - owiec, dzików i krów. Dla osoby, która gra w nią po raz pierwszy, na etapie tłumaczenia zasad wydaje się bardzo skomplikowana. Jest rzeczywiście sporo elementów, o których należy pamiętać, ale po pierwszych kilku rundach już wiadomo o co chodzi. Gra dla 2-5 osób, ale najlepiej gra się w 4 lub 5. Gra kończy się po 14 rundach, kiedy to zliczane są punkty. Zwykle po zakończeniu gry nowicjusze mówią "No dobra, to gramy jeszcze raz!". Dostępne jest też rozszerzenie "Torfowisko", ale sama gra w wersji podstawowej jest na tyle ciekawa, że to dodatek dla prawdziwych hardkorów.
Dobble
To akurat karcianka, nie planszówka, ale bardzo nietypowa. Więcej o niej napisałam na casuale.pl (Teraz piszę o grach, ale nie jestem geekiem. Czy ktoś mi jeszcze w to uwierzy?), ale w skrócie powiem tylko tak: nie znam osoby, która spróbowała w nią grać i się w niej nie zakochała. Zabawy jest przy niej mnóstwo, a nadaje się i dla dorosłych, i dla dzieci. Liczba osób: od 2 do 8.
Świat Dysku
Akcja tej gry oparta jest na świecie, który opisuje Terry Pratchett, ale nie trzeba przeczytać książek, żeby połapać się w grze. Po prostu osoby, które znają powieści, odczują więcej sentymentu, ale wcale nie będą mieć przewagi strategicznej. Plansza to miasto podzielone na dzielnice, a każdy gracz ma inny cel - zależy on od postaci, którą się w tajemnicy wylosuje na początku. Jest tu więc element RPG. Gra potrafi się skończyć bardzo niespodziewanie, bo gracze nie wiedzą, do czego dążą ich przeciwnicy - łatwo przeoczyć, że ktoś inny zbliża się do zwycięstwa, którym może być opanowanie określonej liczby dzielnic, sianie niepokoju, zebranie dużo pieniędzy lub... czekanie aż skończą się karty. Gra dla 4 osób.
Wilki i owce
Prosta w założeniu, a wcale niełatwo w nią wygrać. Planszę układa się w trakcie gry, dostawiając kolejno małe kartoniki z rysunkami owiec w 4 kolorach. Każdy gracz dąży do tego, by zbudować jak największe zamknięte ogrodzenie z owcami w jego kolorze - liczy się tylko największe zamknięte ogrodzenie. Pozostali gracze układają swoje owce lub przeszkadzają przeciwnikom, m.in. dostawiając wilki do pastwisk sąsiadujących z lasem. Bardzo ładnie wykonana gra, wcale nie taka prosta, jak się zdaje. Dla 4 osób.
Sposób na życie
Mój zbiór planszówek stale rośnie. Może za jakiś czas odkryję gry, które zastąpią te z mojego Top 5, a może wtedy zrobię zestawienie Top 10. Na razie nie mam ich dużo, ale staram się grać regularnie, bo to najlepiej spędzony czas ze znajomymi. Jest przy tym sporo zabawy, fajnie buduje się relacje i trochę wraca myślami do dzieciństwa, a swoje wewnętrzne dziecko warto pielęgnować. Jak już ktoś raz wsiąknie w planszówki, nie ma odwrotu. To jak odkrycie nowej, fantastycznej planety. Znam ludzi, dla których planszówki to sposób na życie. Zakładają sklepy i wypożyczalnie gier takie jak Heks w Gdańsku - malutki i bardzo sympatyczny sklepik, gdzie można kupić gry, ale i przyjść pograć ze znajomymi.
W Warszawie stałym punktem w planie tygodnia są poniedziałkowe planszówki w Chwili. Takich miejsc powinno być więcej.
Porada warta 15 000 zł
Najcenniejsza porada dla początkującego planszówkowicza? Najlepsze pudełka na pionki i kostki to plastikowe pojemniki na mocz, dostępne w aptece za max. 50 groszy. Gdy kupuję nową grę, pierwsze kroki kieruję do apteki:
- Proszę 6 pojemników na mocz.
- Ale na jakie badanie?
- Obojętnie.
Mina pani magister bezcenna.
Planszówki uczą jeszcze jednego - dobrej zabawy na luzie. Nie wszyscy potrafią przegrywać, ale dzięki planszówkom można nauczyć się właśnie tego, że liczy się po prostu sama zabawa.
A Wy jakie planszówki polecacie?
Pingback: Szaro, buro i ponuro, czyli zimowe lifehacki | wittamina - najzdrowszy rozsądek()
Pingback: Dekulturator: Wittamina()
Pingback: Rekulturator: Wittamina()
Pingback: как избавиться от чувства вины()