19 stycznia 2015

Żyjemy w klimacie, gdzie zima trwa pół roku. Jeśli mamy pecha, przychodzi jeszcze pod koniec października i bywa, że nawet w kwietniu potrafi jeszcze spaść śnieg. Słońce jest stale za chmurami, na dworze jest zimno, a wszystko staje się szare i smutne. Dobrze, że są na to sposoby. Te pół roku to nie tylko zima, oczywiście. To smutna i deszczowa jesień, wietrzny listopad, nie zawsze piękne i białe święta, styczeń, który się strasznie dłuży, bo już nie czekamy na święta i wreszcie luty z marcem, które już naprawdę mogłyby dać sobie i nam spokój i zaprosić tę wiosnę, na którą wszyscy czekają. A na wiosnę naprawdę czeka każdy. Robimy wtedy porządki, plany, realizujemy postanowienia noworoczne. Przez te szare miesiące tęsknimy za światłem słońca i za jego miłym ciepłem oraz za kolorami, które przychodzą z wiosną. I właśnie tym - światłem, ciepłem i kolorami można na własną rękę powalczyć z szarówką. Ja od kilku lat to robię właśnie tak i oto moje sposoby, dzięki którym ta jesienno-zimowa szaroburość nie jest mi taka straszna.

Więcej światła

Słońca mamy zimą jak kot napłakał, bo dzień trwa bardzo krótko, a zazwyczaj i tak na niebie widać tylko chmury. Ale jeśli już słońce się pojawi, trzeba je koniecznie wpuścić do domu, więc oto sposób nr 1 - otwieram wszystkie zasłony i pozwalam mu mnie razić ile chce. Są osoby, które nie potrafią normalnie funkcjonować bez słońca, bo ich organizm bardziej niż u innych ludzi potrzebuje witaminy D, a ona wytwarza się w organizmie właśnie od słońca. Ja chyba do nich nie należę, ale słońce zdecydowanie lubię, więc chodź do mamy, słońce ty moje! Sposób nr 2 to sztuczne oświetlenie, które mi oczywiście słońca nie zastąpi, ale przynajmniej nie będę cierpieć na wieczny mrokness. To oznacza dużo światła w domu, najlepiej w kolorze zbliżonym do światła dziennego - taką barwę dają na przykład lampy fotograficzne. No i wreszcie sposób nr 3 - ostatnia deska ratunku to solarium. Pomijam skutki zdrowotne czy estetyczne, ale takie naświetlanie lampą solarium, choćby przez kilka minut w tygodniu, naprawdę potrafi przypomnieć o wakacjach na plaży i ułatwia radzenie sobie z zimą.

Więcej ciepła

Jestem wyjątkowo ciepłolubna. Często mi zimno, więc grubo się ubieram, a na boso chodzę tylko w upalne letnie dni. To właśnie mój sposób nr 4 - grube skarpety, ciepłe kapcie, czapki i szaliki. Doskonale rozumiem, dlaczego Lenny Kravitz wybrał właśnie taki szal - sama mam podobny, choć używam go tylko na ekstremalne mrozy. Dodatkowo zakładam też ocieplacze na nadgarstki, bo nie ma nic gorszego jak cała Arlena ciepło ubrana, a między rękawem a rękawiczką ten zimny nadgarstek, co psuje całą przyjemność z bycia ciepło ubranym. Sposób nr 5 to wykorzystanie kaloryfera. Wieczorem kładę bieliznę na grzejniku - głównie skarpetki i podkoszulek - i gdy zakładam je rano, są przyjemnie cieplutkie. Większe ubrania, np. koszule można prasować zaraz przed założeniem, ale kto by miał na to czas, nieprawdaż. Ogrzewam się od środka. Herbata z miodem i goździkami, dużo rozgrzewających obiadów z imbirem i czosnkiem, kolacje z cynamonem, a na podwieczorek gorące kakao to sposób nr 6. Pomysł ostateczny, ale niestety niezbyt tani to wakacje w ciepłym kraju. Rok temu na takie pojechałam i bardzo polecam ten sposób nr 7 na zimę, choć wiem, że nie każdy może sobie na takie coś pozwolić, ale może warto zaplanować taki wyjazd z wyprzedzeniem i po prostu przesunąć letnie wakacje na zimę.

Zdjęcia

Jeśli nie możesz wyjechać pod palmę, to chociaż wróć do swoich zdjęć z wakacji. Gdy otwieram wakacyjny folder, mam wreszcie okazję posegregować i obrobić zdjęcia, które leżały i czekały na lepsze czasy, a przy okazji od razu robi mi się cieplej, gdy na nie patrzę. To sposób nr 8. Zima ma jeszcze inny plus fotograficzny. Wdzięcznym tematem do zdjęć jest zawsze wschód i zachód słońca. Zimą oba te zjawiska występują w dość ludzkich porach, w przeciwieństwie do letniego wschodu w okolicach 3:30. Dla poćwiczenia techniki i wzbogacenia swojego krajobrazowego portfolio dobrze jest czasem wstać wcześniej (a zimą to ledwie 7:00) i wybrać się w plener z aparatem, żeby złapać pierwsze promienie. To sposób nr 9.

Więcej kolorów

Tak właściwie to nie cierpię zimy głównie z tego powodu, że trzeba zakładać tonę ciuchów. Wszędzie chodzić z kurtką, w czapce, szaliku i rękawiczkach, z którymi w kinie nie ma co zrobić. Dlatego zastanowiłam się, co tu zrobić, żeby noszenie tych rzeczy było przyjemnością. Wiem! Najlepiej na co dzień poprawiają mi nastrój kolory, więc kupiłam zestaw zimowych okryć w wesołych kolorach i wzorach. I tak powstał sposób nr 10, a ja mam czapkę z napisem "Mózg" oraz dwie czapki z Ulicy Sezamkowej (dzięki za podpowiedź, BartekOliwia!). Oprócz tego kupiłam kurtkę w wesołym fiolecie w sklepie sportowym, bo tylko tam nie sprzedają czarnych, szarych i beżowych. Nie wiem, kto projektuje zimowe ubrania w takich smutnych kolorach, ale na pewno jest to ktoś bardzo nieszczęśliwy.

Pozytywna energia

Zawsze niezawodnym sposobem (nr 11) jest po prostu dobre towarzystwo - i to nie tylko zimą. Ważne jest, żeby spędzać czas z ludźmi, którzy poprawiają nam humor i z którymi czas miło płynie. Na przykład na grach planszowych, które są wesołe i kolorowe, więc też skutecznie walczą z szarówką. W długie wieczory jest też czas nadrobić gry, o których dawno zapomnieliśmy, na przykład Państwa-miasta, do których zrobiłam dla Was alfabet:

I sposób nr 12 to pozytywna muzyka. Świetnie ogrzewa reggae, funk czy disco, więc nie słuchaj smutów, tylko włącz coś, przy czym nóżka sama tupie i idź na piątkową imprezę bawić się na przykład do tego: Może to się Wam wyda dziwne, ale mnie naprawdę wesoła czapka czy wieczór planszówkowy ze znajomymi świetnie pomaga w walce z zimą. Może też czegoś takiego spróbujecie, a może macie swoje sprawdzone sposoby? Chętnie o nich poczytam i też wdrożę. Zimo, a kysz!
  • Wybór kolorowych rzeczy jest okropnie mały. Dlatego też zimą jest tak szaro i smutno. Mnie ratują jeszcze ciuchy do biegania – tu nie mogę narzekać. Ale jak kilka lat temu zajrzałem do jednego z sieciowych sklepów z pytaniem czy poza tymi kurtkami (czarna, brązowa, ciemno grafitowa) będą jakieś w kolorze, to panie z obsługi miały oczy jak bym próbował kupić co najmniej Batmobil.

    • Mam to samo, gdy zwiedzam galerie handlowe i typowe sklepy z ciuchami. Po dwóch takich burych wyprawach pojechałam do Decathlonu i wreszcie tam kolory (przynajmniej kurtek) są takie jak trzeba. :)

  • To ja z ciekawości (serio-serio) językowej spytam się o to „otwieranie zasłon”. Czy to poprawna forma czy nie lepsze byłoby „rozsuwanie” i tym podobne?
    Co by jednak w temacie też było, to ja lubię te nasze jesienno-zimowo-wiosenne szarości. Potrafią ładnie uwypuklić kolor ;-)

    • Błąd to nie jest, raczej zabawa słowna, tak jak niektórzy mówią, że otwierają telewizor, zamiast włączają. :)

  • Lifestylowo się u Ciebie robi, pomyliłaś kategorię w blogu roku ;) Ja ostatnio mam problem ze znalezieniem jakiejś fajnej muzyki do podpompowania nastroju. Ale jeśli chodzi o kolory ubrań, jestem właśnie na etapie odświeżania szafy – i nie tylko avatar mam pomarańczowy, tyle powiem

    • Czasem piszę i nie o języku, przecież zdrowy rozsądek też musi mieć swoje miejsce, ale ten język kurde jednak na pierwszym miejscu u mnie. Mam nadzieję, że mnie nie zdyskwalifikują przez to. :)
      No i bardzo fajnie! Ja za pomarańczem akurat nie przepadam, bo mi nie do twarzy, ale kolory ogólnie zawsze są na propsie.

  • Czekałam na ten wpis. Kolory to u mnie podstawa. Uwielbiam różowy i mam bardzo dużo żywych kolorów na sobie. Solarium kiedyś mi bardzo pomagało, więc również polecam.

    • Bardzo się cieszę. My lajfhakowe dziewczyny musimy się trzymać kolorów i razem! :)

  • Behinder

    Duża dawka Wittaminy i to nie tej D a A (jak Arlena) naprawdę może pomóc ;) Gdyby jeszcze życie było tak proste że smutki o tej porze roku i zły nastrój wywołane są jedynie kolorami i brakiem słońca to byłoby pięknie. Spacer pomagałby na smutki gdyby głowę dało się zostawić w domu ;) Ale fakt radosna muzyka, świeże powietrze i troche światła i już jest ciut lepiej. Jako facet dziwnie bym się czuł w solarium, a na Kanaryjskie mnie nie stać. Bielizna na kaloryferze u mnie nie zadziała bo często spółdzielnia robi kawał i sobie po prostu nie grzeje :/ Ale tip z herbatą zawsze skuteczny, polecam np. melisę z ananasem :)

    • Gwarancji nie ma, to nie czarodziejska różdżka, ale mnie od razu jest weselej, gdy zakładam mojego Elmo na głowę. Wchodzę do sklepu, zapominam, że mam go na głowie, a sprzedawcy gapią się na niego i gubią się w obsłudze. Zabawnie to wygląda. :)

      • Behinder

        To ja musiałbym mieć tę czapkę z napisem „Maruda” ;)

  • Duża ilość ruchu, światło, szczypta świeżego powietrza, sporo uśmiechu i pozytywnych ludzi dookoła! Zimo precz! Sio! A kysz! :)

  • Monika

    Ja jednak, jak środkowoeuropejska przyroda ;), potrzebuję zimy – w taką zimę jak ta, kiedy śniegu nima i mrozu jak na lekarstwo, odczuwam wręcz jakiś dyskomfort (sama nie wiem czy bardziej fizyczny czy psychiczny). Tzn. nie o to chodzi, że lubię marznąć, co to, to nie, ale jakoś mój organizm potrzebuje takiego konkretnego chłodu i wtedy jak najbardziej ciepłe swetry, szaliki, czapki i rozgrzewające herbatki, o tak :-) To, że się wcześnie robi ciemno mi nie przeszkadza, nawet lubię takie „szare godziny”, po prostu więcej odpoczywam niż latem, bo jak jest jasno od 3:30 do 22:00 to organizm mi się buntuje przeciwko spaniu, a te 5 godzin snu to zdecydowanie przymało dla mnie ;) A słońce+mróz+śnieg to już w ogóle cudo.
    No i uwielbiam szarości, czernie i biele na ubraniach, z kolorów toleruję nieliczne :D
    Ale wygrzać się latem też potrzebuję :-)

    • Chyba w poprzednim życiu byłaś niedźwiedziem. :)

  • O proszę planszówki :) Jesteś chyba jedyną znaną blogerką grającą i to nie z przypadku (Agricola). Kominek wspominał o Segrittcie, że w coś gra, ale o Tobie zapomniał. Dalej planszówkowo się rozwijasz? :)

    • Kominek często zapomina, że istnieją ludzie poza jego znajomymi. ;) Owszem, gram bardzo chętnie, dość często i nadal. Ciągle poznaję nowe gry, choć nie wszystkie są nowe na rynku, tylko raczej nowe dla mnie. Mój następny zakup to będzie Kolejka od razu z Ogonkiem (bo zwykle gram u znajomych), a potem pewnie Ticket to Ride. Ostatnio ze znajomymi uśmialiśmy się jak norki przy Time’s Up – bardziej karcianka niż planszówka, ale zabawa super!

      • Sorry Arlena, chyba głupio wyszło, ale jest to też potwierdzenie, że na Kominku blogsfera się nie kończy ;) Tiime’s UP jest genialne i u nas również sprawdza się zawsze, bez względu na towarzystwo. Jak Kolejka się Wam podoba, to może warto sięgnąć po najnowszą grę jej autora – Reglamentację? Stylistyka i tematyka jest podobna, tylko że jest to karcianka. Inna spraw, że teraz jest raj dla miłośników gier planszowych i wybierać można ile dusza zapragnie :)

        • Dzięki za podpowiedź, będę mieć Reglamentację w pamięci.

    • Hmm, ale na zdjęciu są Osadnicy z Catanu :D Chyba, że ta Agricola jest skądinąd :)

  • Robert Hover

    Zapomniałaś wspomnieć o saunie! ;-)
    Dla mnie podstawa zimowego bytu.
    Pozdrawiam

    • Słusznie! Rzeczywiście sauna to świetna sprawa na zimę. Zapomniałam chyba dlatego, że bardzo długo nie byłam. Chyba czas się wybrać. :)

  • Pingback: Podróż do wnętrza Internetu #1 - Życie jest piękne!()

  • „Nie wiem, kto projektuje zimowe ubrania w takich smutnych kolorach, ale na pewno jest to ktoś bardzo nieszczęśliwy.”
    A mi się te kolory ze zdjęcia baardzo podobają! Nie są wcale smutne, tylko subtelne i delikatne. Jeżeli ktoś ma urodę typu lato (a ma większość Polek), to będzie w takich kolorach ślicznie wyglądać. Gdyby ktoś taki ubrał się tak, jak Ty na zdjęciu, to sam wyglądałby blado i smutno, intensywne barwy by go przytłoczyły. Ja tam się cieszę, że można kupić czapki i szaliki w takich kolorach :)

    • Dla każdego coś miłego, pewnie. :)

  • Tomasz

    A ja zachmurzoną jesień i zimę (tę bez śniegu i przesadnego mrozu) wprost uwielbiam. Męczę się za to wiosną i latem, kiedy słońce żyć nie daje, ciągle tylko grzejąc i rażąc w oczy. Jakieś lifehacki na ten czas? :)