3 grudnia 2013

Polacy są mistrzami w wielu dyscyplinach, ale w jednej nie mają sobie równych - w narzekaniu. Gdy Małysz zajmował czwarte miejsce w światowych konkursach, nazywano go "wielkim przegranym". Był czwarty na świecie. Ze wszystkich skoczków z całego globu - lepszy od tysięcy, jak nie milionów innych. Czwarty. Ja tam chciałabym być czwarta na świecie choć w jednej dziedzinie. A Wy?

Przyjedź i ponarzekaj

Marudzić to my umiemy jak ta lala. Jeden z moich ulubionych fanpejdży na FB to Poland. Come and complain, który inteligentnie pokazuje zasługi Polaków, wyśmiewając tych, którzy narzekają i którzy być może nawet nie wiedzą, że są tu wyśmiewani. Podaje przykłady sukcesów, jakie odnosimy na całym świecie i którymi nie umiemy się cieszyć. Na przykład oto sportowcy, na których lubimy narzekać:

Nie wycieraj słowa "porażka"

Niestety polskie media nie pomagają. "Klęska «House of Cards»" - tak brzmiał tytuł artykułu po wręczeniu tegorocznych nagród Emmy. Że co? Serial, który zdobył 3 nagrody Emmy (za reżyserię, casting oraz zdjęcia), a nominowany był łącznie w 9 kategoriach (najlepszy serial dramatyczny, aktor i aktorka pierwszoplanowa, muzyka, muzyka do czołówki i montaż) ktoś śmie nazwać porażką? W jakim świecie jest to klęska? Piszemy tak, bo lepiej się klika? Bo leci hajs za więcej wyświetleń reklamy? Litości. Ciekawe jest to, że media zagraniczne, takie jak CBS czy "Variety", te same fakty przedstawiają zupełnie inaczej: "House of Cards" makes history - pisze historię, czyli jest przełomowy. Dlaczego? Bo jako pierwszy serial, który nie był nadawany w żadnej telewizji, a dostępny wyłącznie w internecie, został potraktowany na równi z produkcjami telewizyjnymi. To sukces, o którym nie boją się pisać amerykańskie portale. Sukces. Słyszysz, "Newsweeku Polska"?

Plus (i minus) to jedyne co widzę

Rozchodzi się jednak o to, żeby te plusy nie przesłoniły wam minusów.
W Wikipedii piszą o Małyszu, że to najbardziej utytułowany skoczek w historii indywidualnych konkursów mistrzostw świata w skokach narciarskich. Marcin Gortat to jedyny Polak, grający w finałach NBA. Melex wynaleziony był przez Polaka, tak samo jak patyczki do uszu, walkie talkie czy lateksowe prezerwatywy. Ania Rubik, jedna z najlepszych światowych modelek, reklamuje bieliznę Victoria's Secret. Malbork to największy zamek na świecie. Pogrom to koń wyhodowany w Polsce, który jest najcenniejszym ogierem na świecie - kupiony za 4 miliony dolarów. Izabela Miko od lat występuje w amerykańskich filmach i gra w nich Amerykanki. Polscy siatkarze zdobywają miejsca na podium na najważniejszych turniejach świata. W 2000 roku Andrzej Wajda otrzymał Honorowego Oscara za całokształt twórczości filmowej. Płyta Evangelion grupy Behemoth zadebiutowała na 56. miejscu amerykańskiej listy Billboard 200. Mało? Jakich sukcesów jeszcze potrzebujemy, żeby zmiękł nam ten kij między pośladkami? Co jeszcze musimy osiągnąć, żeby potrafić docenić to, że jesteśmy w czymś świetni? Od kiedy to bycie najlepszym, najlepiej we wszystkim naraz, to jedyna miara sukcesu? Srebrny medal to też medal.

Znów te amerykańskie święta

Narzekamy, że do naszego kalendarza wdzierają się święta i zwyczaje z USA. Jak mogą? Kapitalistyczne świnie! A zastanawialiście się, które to święta tak uzurpują nasze zwyczajne dni? Walentynki - święto miłości. Akurat tego moim zdaniem nigdy nie jest za wiele. Wolę wszechobecne serduszka i całujące się pary (płci dowolnej) od listopadowego palenia tęczy. Atakuje też Hallowe'en, czyli dzień, w którym dzieciaki chcą się pobawić w coś, co kiedyś było balem maskowym (gdzie one się podziały?), razem się pośmiać i pojeść słodycze. Apage satanas! Zaimportowałabym jeszcze jeden amerykański zwyczaj, który gdyby się przyjął, może choć trochę uleczyłby nasz wieczny ból odbytu - Święto Dziękczynienia. Obchodzi się je od 1621 roku, kiedy to po ostrej zimie, która zebrała żniwo w postaci prawie połowy pierwszych pielgrzymów, i po obfitych plonach następującego po niej lata koloniści chcieli uczcić to świętem razem z Indianami, którzy pomogli im przetrwać pierwszy rok. Od 1863 roku jest to oficjalne święto w USA. To najbardziej pozytywny i optymistyczny zwyczaj, jaki znam. Siadamy z bliskimi przy stole i dziękujemy sobie wzajemnie za to, za co jesteśmy wdzięczni. Czyli skupiamy się na tym, co dobre, na sukcesach. Na tym, że mamy pracę, że mamy się do kogo przytulić, że żyjemy w kraju, gdzie nie ma wojny, że codziennie czegoś się uczymy, że z kranu leci czysta woda, że żeby coś zjeść wystarczy otworzyć lodówkę, że mogę swobodnie wyjść na zewnątrz, nie martwiąc się, czy będzie mnie gonić tygrys, niedźwiedź czy żołnierz na "misji pokojowej". Jeśli się pod tym podpisujesz, to znaczy, że masz więcej szczęścia niż większość ludzi na świecie.

Jest dobrze!

Ciesz się z tego co masz Albo przynajmniej śmiej Po co walić głową w mur? Po co pić, wąchać klej? -- Magda Czapińska, Kabaret Olgi Lipińskiej
Śmiech to zdrowie. Poczucie humoru to towar deficytowy - ileż więcej by się go przydało niektórym naszym politykom. Czy nie lubilibyśmy ich bardziej, gdyby czasem któryś z nich powiedział coś z jajem? Natomiast pozytywne myślenie robi cuda. Leczy choroby, przyciąga dobro, sprawia, że chcemy dzielić się dobrem. Czy nie taka główna myśl przyświecała tegorocznemu Blog Forum Gdańsk?

Wspieraj, chwal, ciesz się

Nie jest łatwo widzieć pozytywy, gdy wszyscy wokół stale marudzą. Zastanów się, co mówisz, gdy znajomy opowiada Ci o swoim sukcesie:
- Ale czad, w tym miesiącu miałam rekord wejść na bloga! - Łeeee, ja miałem tyle w pierwszym tygodniu.
Albo co mówisz, gdy dziecko opowiada o swoim dniu w szkole:
- Dostałem czwórkę z klasówki! - A dlaczego nie piątkę?
Czwórka to ocena dobra. Nie tak. Ostatnio jeżdżę po Polsce z serią spotkań w ramach projektu Link do przyszłości. Tyle inspiracji, ile dają te spotkania, nie widziałam już dawno. Spotykam się z gimbazą i licealistami, żeby opowiedzieć o swojej pracy. Jednym z ćwiczeń jest to, że uczestnicy mają wymienić kilka swoich sukcesów. I co? Czasem nie potrafią nawet jednego. Dla mnie sukces to to, że wstanę przed 8:00, że uda mi się sernik, że ktoś moje zdjęcie ustawi sobie jako profilowe, że rozładuję atmosferę i w sklepie uśmiechnie się do mnie starszy pan, który jeszcze przed chwilą przewracał oczami, bo tak mu się spieszy. Młodzież nie zastanawia się nad swoimi sukcesami, bo... o nich nikt nie mówi. W Polsce nie wypada mówić o tym, że jesteśmy w czymś dobrzy. Nawet jeśli faktycznie jesteśmy. My wolimy się umartwiać, chować za filarem, umniejszać swoje zasługi. A potem mamy szeregi tych zakompleksionych, co boją się zgłosić do konkursu, uśmiechnąć do aparatu, stanąć przed publicznością lub kamerą: Nie mylmy poczucia własnej wartości i świadomości swoich osiągnięć z arogancją. Nauczmy się najpierw widzieć to, że szklanka jest do połowy pełna, na arogancję jeszcze przyjdzie czas - może za kilka pokoleń. A na razie: głowa do góry. Jesteś zwycięzcą.

56 komentarzy to “Wielki przegrany, czyli polskie kompleksy”

  1. Wojciech Wawrzak

    Tekst trafiony w punkt. Zawsze wszystko źle, zawsze wszystko nie tak, zawsze mogło być lepiej – oto, co słyszę codziennie od swoich znajomych, rodziny, czy nawet przypadkowych przechodniów podsłuchanych na przejściu dla pieszych.Objawia się to nawet w głupim pytaniu ”co słychać?” – ”nie jest źle”, odpowiadają. Jak to nie jest źle? Jest dobrze. Jest świetnie. Czytam obecnie książkę ”Sekret”. Ot, taka motywacyjna pogadanka. Trochę w sekciarskim tonie, ale namawia na pozytywne myślenie. Bo myślenie kreuje rzeczywistość. Jeśli ciągle myślimy i mówimy w negatywnych kategoriach, takim czynimy nasz świat. A przecież tyle dobrego i pięknego dookoła – wystarczy się przestawić.

  2. Joanna 'Azja' Sabak

    Ostatnio miałam te same przemyślenia, gdy moja ściana na FB zmieniła się nagle w Ścianę Płaczu… Z jakiegoś powodu narzekanie moich znajomych zdobywało więcej komentarzy niż jakikolwiek sukces. Ludzie chętniej pisali: , trzymaj się, będzie lepiej niż: gratuluję, tak trzymać, jesteś boska!
    Co ciekawe – moje „narzekanie na narzekanie” miało rekordową liczbę komentarzy – ponad 100! I wywołało małą burzę powiązaną z obrażaniem. Kto się obraził? Oczywiście ci narzekający, że podważam ich prawo do bycia wiecznie niezadowolonymi z 5% swojego życia. I to mnie drażni – bo skoro 95% jest OK, to właściwie czemu koncentrujemy się na mniejszości…?
    W efekcie założyłyśmy z koleżanką profil i wymyśliłyśmy hashtag, z którym narzekamy sobie na rzeczy zupełnie abstrakcyjne: kolce w różach, całodobowe domy pogrzebowe, trójnogie stoliki i wpadki językowe w reklamach. Idea jest taka: skoro już musimy narzekać, to przynajmniej róbmy to zabawnie ;).

    A więc – czemu ten tekst jest taki krótki, bo ja bym go czytała bez końca. I {przytulam} – nie martw się, kiedyś w końcu skończymny narzekać. Chyba. ^^

  3. Michał Nierebiński

    Jeżeli chodzi o narzekania, to przy wielu miliardach ludów Azji jesteśmy narodem wprost roztaczającym pogodę ducha i radość. ;) Naprawdę. Mam też wrażenie, że jakieś szczególne marudzenie Polaków istnieje głównie w social media.
    Nie, nie twierdzę, że nie narzekamy. Po prostu wieści o jakichś szczególnych talentach Polaków w tej dziedzinie są nieco przesadzone.

  4. locomuerte

    Jako osobnik ponury okrutnie i narzekający na wszystkie siedem cudów świata, cudy inne i swe własne, muszę przyznać, że nic mi tak nie poprawia humoru jak ludzie pozytywnie nastawieni do życia i przede wszystkim innych ludzi. Szczególnym przypadkiem jest… ta dam, dam, dam… 6GhosT9, drugiego, tak pogodnego duchem człowieka ze świecą szukać, a ostatnia akcja „Happy Twitter” zwaliła mnie z nóg, po ujrzeniu innych roztańczonych, uśmiechniętych i rozśpiewanych osobników płci obojga, wyjrzałem przez okno i łaskawszym okiem spojrzałem na te wszystkie mniejsze i większe cuda. Szok był silny. Słońce, jakby mocniej świeciło, pachniało jakby intensywniej i wiosennie, straszliwi kosmici, udający ludzi o groźnych i ponurych twarzach, też gdzieś zniknęli, może postanowili zmienić plan 9, na 10, albo w ogóle zrezygnować z planów, zrobić, coś spontanicznie, bez zastanawiania się; jak wyglądam, czy dobrze wypadnę, czy nie będę się ze mnie śmiać, a co na to rodzice, chłopak/dziewczyna, mąż, szef, kochanka szefa, urząd skarbowy, strażnik miejski, premier, papież, prezydent Obama, Najwyższa Rada Rabinicza?

    Rany, są jeszcze ludzie, którym, coś się chce, tak po prostu, dla rozrywki, zabawy, bez szkodliwych używek (bo po tych, to wiadomo, dużo się chce). Fajne to :))

    Pomarudziłbym, że za mało, że daleko, a w ogóle to nie w tą stronę ale dziś postanowiłem nie marudzić.

  5. bolus

    „co kiedyś było balem maskowym” – cza sie douczyc nieco… bal maskowy nie odbywal sie przed dniem zmarlych. A poza tym w PL byly zaduczki, ktore byly dokladnie tymsamym co Halloween, ale ze lokalne, a nie miedzynarodowe to BE…

    jest minimalna roznica….

  6. Sceptyczna Jadźka

    Ja do zasług Polaków dodałabym jeszcze jedną: doskonale potrafią w każdym sukcesie znaleźć choćby skrawek porażki.
    To tak żartem.
    A na poważnie – wystarczy spróbować przyjść do pracy/szkoły/na uczelnię cała zadowolona bez powodu. Wszyscy założą, że stosowało się jakieś rozweselające substancje :P

  7. Grzegorz Woźniak

    Kolejny trafny wpis, choć do sportowców dodałbym Damiana Janikowskiego :D Zauważyłem ostatnio, że w Polsce wielbi się porażki, jak spojrzymy na to co mówią media to zazwyczaj mamy do czynienia z informacjiami typu „zabił, ukradł, afera” itd. Żeby tego było mało to Polak, który lata z ucieszoną michą jest uważany za odużonego lub niespełna rozumu. Skąd to się bierze ? Jest to efekt tego co wmawia nam się od wczesnych lat dzieciństwa, czyli pamiętaj mój drogi nie wychylaj się i bądź taki jak reszta ? Dziwne to jest, że od zarania dziejów robimy z siebie chrystusa narodów, a mamy więcej zdolnych ludzi i więcej powodów do dumy z tego kim jesteśmy niż większość ludzi. Cóż miejmy nadzieję, że my, a po nas nasze dzieci będziemy to sukcesywnie zmieniać i dojdziemy do momentu, w którym spacerując po mieście Polak z zacieszem będzie czymś normalnym.

  8. Monika Loryńska

    No ja jakoś nie potrafię udawać, kiedy jest mi wesoło i kiedy jest mi źle. Kiedy więc ktoś mnie pyta, co słychać, a ja akurat jestem mega szczęśliwa, to mówię, że dobrze, super itp. A druga osoba na to „a wiesz co mi się przydarzyło?” i zaczyna się narzekanie.. momentami można się gorzej poczuć, że się tak tym optymizmem strzela ;)

  9. pctr

    Zamek w Malborku jako Polski sukces?? Brawo… :) Ale już zwycięstwo pod Grunwaldem jak najbardziej można zaliczyć do naszych sukcesów, którymi można się szczycić. Zacznijmy od świętowania zwycięstw takich jak Grunwald, zdobycie Moskwy, powstanie Wielkopolskie czy nawet Cedynia a przestańmy użalać się nad porażkami.
    To w dużej mierze historia definiuje nastawienie nacji do świata. Nie dajmy sobie wmawiać przez wieki, że wszystkie starcia przegrywaliśmy i że jesteśmy tak strasznie poszkodowani a będzie dobrze, reszta przyjdzie sama.

    • notjustthedreams.wordpress.com

      A czy to, że Statua Wolności jest prezentem od Francuzow umniejsza jej role symbolu Nowego Jorku i USA? Myśle, ze w Zamku w Malborku nie chodzi o to kto go zbudował a o to, ze mozemy chwalić sie, ze w naszym kraju mamy największy zamek na świecie zamiast narzekać, ze gdzie indziej to maja większe atrakcje.

  10. Asia Prezentuje Prezenty

    Właśnie dziś przy śniadaniu mówiłam Panu M., że bardzo nam brakuje w tym kraju święta Dziękczynienia, a w ubiegłym roku nawet uczciłam to święto na swoim blogu ;) i zgadzam się, że jesteśmy w dużej mierze narodem narzekaczy i martylologów – uwielbiamy pławić się w klęskach! Cieszyć się z sukcesów i dostrzegać je jest nam naprawdę dużo trudniej… Ale ja się staram! Nie tylko widzieć, że szklanka jest do połowy pełna ale też, że ‚when one door closes, another door opens’ :) miłego dnia!

  11. crusia

    No, ponarzekajmy sobie jeszcze na Polaków pod wpisem o narzekających Polakach :D Jak dla mnie post idealnie wpasowuje się w nurt Polaków narzekających na Polaków, więc nie widzę w tym nic pozytywnego. A już apel o wprowadzenie Święta Dziękczynienia… jak dla mnie ostatecznie skreśla tekst. Ameryka jest taka fajna, zróbmy sobie Amerykę! :P

    • wittamina

      Samo to, że poświęciłaś te 3 minuty na napisanie tu tych kilku linijek oznacza, że jest to dla Ciebie ważne, bo na rzeczy nieważne szkoda tracić czasu. Szkoda, że nie widzisz nic pozytywnego, życzę więcej pozytywów na co dzień!

    • Ana

      Mi się przenoszenie Ameryki do Polski nie podoba. Ale amerykański sposób świętowania i zabawy (oczywiście, w granicach normy) już tak. Tylko może zamiast Święta Dziękczynienia, przenieśmy zwyczaj ze świętowania Dnia Niepodległości. Zdecydowanie Amerykanie robią to lepiej niż Polacy w Warszawie pod tęczą albo – jak w tym roku – na moście Poniatowskiego.

      A przechodząc do tekstu wittaminy – czwarte miejsce dla sportowca jest jednak tym najgorszym, no bo liczy się tylko zwycięzca, ewentualnie podium. Czwarte jest pierwsze za nimi. Srebro – to jednak często też porażka dla sportowca, bo np. jest to przegrany mecz o złoto. A jeśli jeszcze o przysłowiowy włos… Więc tu maruderstwo można zrozumieć, chociaż w sportach, które ja obserwuję, raczej dość rzadko zdarzają się narzekania na wysokie, ale nie najwyższe miejsce. Za to kompletnie nie rozumiem w tej kwestii kibiców. Bo co to za kibic, który zamiast wesprzeć swego idola, to go jeszcze zrównuje z ziemią? I co do poruszonego wyżej Janowicza, bo nie mogę się nie odnieść, skoro sama popełniłam aż wpis na ten temat: może i nieco racji miał, ale czy nie zapomniał o kulturze?

      W mediach: no cóż, tam świat jest smutny w myśl zasady: „good news is a bad news”. I, mam wrażenie, to ma duży wpływa na ludzi, którzy zamiast odpowiedzieć na pytanie „Co słychać?” po amerykańsku (bo z tej kultury to kojarzę. A może brytyjskiej?): „Super! Mam piękną żonę, zdrowe dziecko, pełną lodówkę, co prawda, na wakacje wyjeżdżam tylko do teściów na wieś, ale i tak jest fantastycznie” odpowiadają, że: „Po staremu. Żona zrzędzi, dziecko płacze, w lodówce mogłoby być więcej, a wakacje to spędziłbym na Hawajach, gdybym miał więcej kasy, a przeziębienie to już tak mi się daje we znaki, że chyba umrę”.
      Mam taką koleżankę, która – mam wrażenie – z każdej rzeczy potrafi zrobić problem (z ręką na sercu, nie potrafię sobie przypomnieć, by przez dwa lata mieszkania z nią pod jednym dachem, choć z jednej rzeczy była zadowolona czy na cokolwiek nie narzekała), przez co bardzo szybko stała się dla mnie męcząca i mimo dzielenia jednego mieszkania nie tylko nie szukałam kontaktu z nią, ale wręcz go unikałam. Bo za każdym razem narzekała. A potem narzekała, jaka to ona samotna i jak to nikt jej nie kocha. Ja się naprawdę starałam i znosiłam wiele, ale moja cierpliwość też się skończyła. O wiele lepiej mi, gdy już nie mam jej pod jednym dachem. Bo ja się lubię cieszyć życiem i szukać w nim pozytywów, a nie tylko negatywów.

      PS: Przepraszam za ten elaborat, jeszcze coś chciałam dodać, ale i tak za mocno popłynęłam ;)

Trackbacks/Pingbacks

  1.  Link Do Przyszłości - Dzień dobry, Panie Samobójco! - Compoland.PL

Leave a Reply

You must be logged in to post a comment.