Przyjedź i ponarzekaj
Marudzić to my umiemy jak ta lala. Jeden z moich ulubionych fanpejdży na FB to Poland. Come and complain, który inteligentnie pokazuje zasługi Polaków, wyśmiewając tych, którzy narzekają i którzy być może nawet nie wiedzą, że są tu wyśmiewani. Podaje przykłady sukcesów, jakie odnosimy na całym świecie i którymi nie umiemy się cieszyć. Na przykład oto sportowcy, na których lubimy narzekać:Nie wycieraj słowa "porażka"
Niestety polskie media nie pomagają. "Klęska «House of Cards»" - tak brzmiał tytuł artykułu po wręczeniu tegorocznych nagród Emmy. Że co? Serial, który zdobył 3 nagrody Emmy (za reżyserię, casting oraz zdjęcia), a nominowany był łącznie w 9 kategoriach (najlepszy serial dramatyczny, aktor i aktorka pierwszoplanowa, muzyka, muzyka do czołówki i montaż) ktoś śmie nazwać porażką? W jakim świecie jest to klęska? Piszemy tak, bo lepiej się klika? Bo leci hajs za więcej wyświetleń reklamy? Litości. Ciekawe jest to, że media zagraniczne, takie jak CBS czy "Variety", te same fakty przedstawiają zupełnie inaczej: "House of Cards" makes history - pisze historię, czyli jest przełomowy. Dlaczego? Bo jako pierwszy serial, który nie był nadawany w żadnej telewizji, a dostępny wyłącznie w internecie, został potraktowany na równi z produkcjami telewizyjnymi. To sukces, o którym nie boją się pisać amerykańskie portale. Sukces. Słyszysz, "Newsweeku Polska"?Plus (i minus) to jedyne co widzę
Rozchodzi się jednak o to, żeby te plusy nie przesłoniły wam minusów.W Wikipedii piszą o Małyszu, że to najbardziej utytułowany skoczek w historii indywidualnych konkursów mistrzostw świata w skokach narciarskich. Marcin Gortat to jedyny Polak, grający w finałach NBA. Melex wynaleziony był przez Polaka, tak samo jak patyczki do uszu, walkie talkie czy lateksowe prezerwatywy. Ania Rubik, jedna z najlepszych światowych modelek, reklamuje bieliznę Victoria's Secret. Malbork to największy zamek na świecie. Pogrom to koń wyhodowany w Polsce, który jest najcenniejszym ogierem na świecie - kupiony za 4 miliony dolarów. Izabela Miko od lat występuje w amerykańskich filmach i gra w nich Amerykanki. Polscy siatkarze zdobywają miejsca na podium na najważniejszych turniejach świata. W 2000 roku Andrzej Wajda otrzymał Honorowego Oscara za całokształt twórczości filmowej. Płyta Evangelion grupy Behemoth zadebiutowała na 56. miejscu amerykańskiej listy Billboard 200. Mało? Jakich sukcesów jeszcze potrzebujemy, żeby zmiękł nam ten kij między pośladkami? Co jeszcze musimy osiągnąć, żeby potrafić docenić to, że jesteśmy w czymś świetni? Od kiedy to bycie najlepszym, najlepiej we wszystkim naraz, to jedyna miara sukcesu? Srebrny medal to też medal.
Znów te amerykańskie święta
Narzekamy, że do naszego kalendarza wdzierają się święta i zwyczaje z USA. Jak mogą? Kapitalistyczne świnie! A zastanawialiście się, które to święta tak uzurpują nasze zwyczajne dni? Walentynki - święto miłości. Akurat tego moim zdaniem nigdy nie jest za wiele. Wolę wszechobecne serduszka i całujące się pary (płci dowolnej) od listopadowego palenia tęczy. Atakuje też Hallowe'en, czyli dzień, w którym dzieciaki chcą się pobawić w coś, co kiedyś było balem maskowym (gdzie one się podziały?), razem się pośmiać i pojeść słodycze. Apage satanas! Zaimportowałabym jeszcze jeden amerykański zwyczaj, który gdyby się przyjął, może choć trochę uleczyłby nasz wieczny ból odbytu - Święto Dziękczynienia. Obchodzi się je od 1621 roku, kiedy to po ostrej zimie, która zebrała żniwo w postaci prawie połowy pierwszych pielgrzymów, i po obfitych plonach następującego po niej lata koloniści chcieli uczcić to świętem razem z Indianami, którzy pomogli im przetrwać pierwszy rok. Od 1863 roku jest to oficjalne święto w USA. To najbardziej pozytywny i optymistyczny zwyczaj, jaki znam. Siadamy z bliskimi przy stole i dziękujemy sobie wzajemnie za to, za co jesteśmy wdzięczni. Czyli skupiamy się na tym, co dobre, na sukcesach. Na tym, że mamy pracę, że mamy się do kogo przytulić, że żyjemy w kraju, gdzie nie ma wojny, że codziennie czegoś się uczymy, że z kranu leci czysta woda, że żeby coś zjeść wystarczy otworzyć lodówkę, że mogę swobodnie wyjść na zewnątrz, nie martwiąc się, czy będzie mnie gonić tygrys, niedźwiedź czy żołnierz na "misji pokojowej". Jeśli się pod tym podpisujesz, to znaczy, że masz więcej szczęścia niż większość ludzi na świecie.Jest dobrze!
Ciesz się z tego co masz Albo przynajmniej śmiej Po co walić głową w mur? Po co pić, wąchać klej? -- Magda Czapińska, Kabaret Olgi LipińskiejŚmiech to zdrowie. Poczucie humoru to towar deficytowy - ileż więcej by się go przydało niektórym naszym politykom. Czy nie lubilibyśmy ich bardziej, gdyby czasem któryś z nich powiedział coś z jajem? Natomiast pozytywne myślenie robi cuda. Leczy choroby, przyciąga dobro, sprawia, że chcemy dzielić się dobrem. Czy nie taka główna myśl przyświecała tegorocznemu Blog Forum Gdańsk?
Jurek Owsiak: "Pisz, buduj, gotuj makaron, rób coś dobrego". Najbardziej inspirujące wystąpienie ever! I z jakim jajem i sercem! #BFGdansk
— Arlena Witt (@wittamina) listopad 17, 2013
Wspieraj, chwal, ciesz się
Nie jest łatwo widzieć pozytywy, gdy wszyscy wokół stale marudzą. Zastanów się, co mówisz, gdy znajomy opowiada Ci o swoim sukcesie:- Ale czad, w tym miesiącu miałam rekord wejść na bloga! - Łeeee, ja miałem tyle w pierwszym tygodniu.Albo co mówisz, gdy dziecko opowiada o swoim dniu w szkole:
- Dostałem czwórkę z klasówki! - A dlaczego nie piątkę?Czwórka to ocena dobra. Nie tak. Ostatnio jeżdżę po Polsce z serią spotkań w ramach projektu Link do przyszłości. Tyle inspiracji, ile dają te spotkania, nie widziałam już dawno. Spotykam się z gimbazą i licealistami, żeby opowiedzieć o swojej pracy. Jednym z ćwiczeń jest to, że uczestnicy mają wymienić kilka swoich sukcesów. I co? Czasem nie potrafią nawet jednego. Dla mnie sukces to to, że wstanę przed 8:00, że uda mi się sernik, że ktoś moje zdjęcie ustawi sobie jako profilowe, że rozładuję atmosferę i w sklepie uśmiechnie się do mnie starszy pan, który jeszcze przed chwilą przewracał oczami, bo tak mu się spieszy. Młodzież nie zastanawia się nad swoimi sukcesami, bo... o nich nikt nie mówi. W Polsce nie wypada mówić o tym, że jesteśmy w czymś dobrzy. Nawet jeśli faktycznie jesteśmy. My wolimy się umartwiać, chować za filarem, umniejszać swoje zasługi. A potem mamy szeregi tych zakompleksionych, co boją się zgłosić do konkursu, uśmiechnąć do aparatu, stanąć przed publicznością lub kamerą: Nie mylmy poczucia własnej wartości i świadomości swoich osiągnięć z arogancją. Nauczmy się najpierw widzieć to, że szklanka jest do połowy pełna, na arogancję jeszcze przyjdzie czas - może za kilka pokoleń. A na razie: głowa do góry. Jesteś zwycięzcą.
Pingback: Link Do Przyszłości - Dzień dobry, Panie Samobójco! - Compoland.PL()