
Kwiat polskiego internetu robi sobie jaja z fanpejdża na FB i firmy „Dodawanie firm do Google Maps”. Niby wcale nie ma hejtu, wszystko jest fajnie i miło, ale patrząc na tę akcję czuję niesmak i teraz Wam powiem, dlaczego to jest złe.
Kwiat polskiego internetu robi sobie jaja z fanpejdża na FB i firmy „Dodawanie firm do Google Maps”. Niby wcale nie ma hejtu, wszystko jest fajnie i miło, ale patrząc na tę akcję czuję niesmak i teraz Wam powiem, dlaczego to jest złe.
Przygotowania trwały kilka miesięcy, nagabywanie prelegentów i panelistów tyle samo. W efekcie, zgodnie z przewidywaniami, pierwszy ogólnopolski tweetup wypadł klawo jak cholera, jak mawiał wujek Egon. Oto skrót tego, jak się bawi polski Twitter.
Gdy dyrektor generalna allegro.pl, czyli dużej, opiniotwórczej firmy, której milionowy biznes rozwija się prężnie w internecie, mówiła o tym, że po ostatniej zmianie wyglądu strony zwiększyli jej *funkcjonalności, włos mi stał nie tylko na głowie. Tego samego babola zapodał mi dziś mBank w mailingu i to samo szerzą blogerzy i dziennikarze technologiczni. Y U no use a słownik?
Celebryci w Polsce nie rozumieją social media. Dla nich Facebook czy Twitter to po prostu przedłużenie telewizora, więc traktują te kanały w taki sam sposób – stają za mównicą i nadają. Nie czekają na odpowiedź, nie reagują na pytania, nastawiają się wyłącznie na komunikację „ja do Was”. Nie tak, nie tak, nie tak.
Konkurs, w którym walczyłam o samochód, już się dawno skończył, ale dopiero dziś się po nim wyspałam. To były 4 tygodnie pełne wrażeń i wyjęte z życiorysu, podczas których nie było czasu żyć, pracować, oddychać ani mrugać. 7 zadań w niewiele ponad 20 dni, 1500 przejechanych kilometrów, 6 nagranych filmików, 500 zdjęć i prawie 2500 Waszych głosów i bezlik radochy.