27 listopada 2014

Skąd się bierze hejt i kłótnie w internecie? Czemu niektórzy tak bardzo potrzebują przekonać innych do swojej racji? I czy to w ogóle jest konieczne? Kiedyś pisałam o tym, że hejt można też odbierać na plus, bo to specyficzny rodzaj negatywnej energii.

Za zasłoną ekranu

Ale ludzie kłócą się przecież nie tylko w sieci. Każdy ma jakieś konflikty, nieporozumienia, fochy, własne zdanie itp. W realu nie robimy tylu afer o pierdoły, bo szkoda nam na to czasu, bo nie ma tyle odwagi, żeby powiedzieć prosto w oczy, co się naprawdę myśli, bo niepotrzebnie skacze nam ciśnienie. W internecie jest inaczej, bo za zasłoną swojego ekranu łatwo jest być kozakiem. Łatwo jest rzucić obelgą, bluzgiem, postukać w klawiaturę, wcisnąć Enter i poczuć się lepiej. Bo nie widzimy reakcji drugiej osoby. Nie widzimy cierpienia w jej oczach, smutku na twarzy, nie dotyczy nas to, że jest jej przykro. Dzięki temu obojętniejemy i zapominamy, że słowem też można komuś zrobić krzywdę. Dokopaliśmy jednemu, to teraz drugiemu. I tak kopiąc klawiaturą kolejne osoby, czujemy się coraz lepiej i pielęgnujemy naszego wewnętrznego psychopatę.

Moja racja jest mojsza

Kłótnia jest wtedy, gdy uważasz, że masz rację, a ktoś jej nie ma. I to akurat jest normalne - każdy ma swoją głowę, swoje opinie, swój gust, doświadczenia, wiedzę, refleksje, zachcianki, kaprysy, humory itp. Problem jest wtedy, gdy nie wiadomo dlaczego ma też potrzebę przekonać innych do swojej racji. A przecież można pozwolić komuś mieć inne zdanie, prawda? Niech sobie je ma.
– Świetny film! – No co ty? Beznadziejny! – Co ty gadasz? Był super! – Palnij się w łeb! W życiu gorszej szmiry nie widziałem. – Sam jesteś szmirą! – A twoja matka...
I tak dalej. Temperatura rośnie tylko dlatego, że nie umiesz zaakceptować, że ktoś myśli inaczej. A można by tak:
– Świetny film! – Naprawdę ci się podobał? Mnie akurat nie, no ale spoko - każdy lubi coś innego. Idziemy na kebaba?
Ewentualnie zamiast kebaba - "Muszę iść, to cześć", jeśli już nie mamy ochoty pomimo różnicy zdań spędzać razem czasu. Tak jest w realu, a czy w sieci też się tak da? Czemu tak bardzo nam zależy na tym, żeby udowadniać wszystkim, że nie mają racji w internecie? Skoro nie mają, to niech sobie nie mają. Nie lepiej odejść i zrobić sobie herbatę? Albo jeśli rozpiera nas energia, narąbać drewna, umyć podłogę czy pójść pobiegać.

Policja Myśli

Pamiętam, jak czytałam „Rok 1984” Orwella. W opisanej tam rzeczywistości działa Policja Myśli. To struktura, która zajmowała się tropieniem myślozbrodni, czyli przestępstw polegających na posiadaniu odmiennych poglądów niż Partia. Nie do końca wiadomo, jak działa Policja Myśli - czy polega tylko na inwigilacji za pomocą kamer i nasłuchu, czy też może faktycznie ma jakiś wgląd w umysły obywateli. Niezależnie od tego, lepiej było nie myśleć zbyt inaczej.

Masz inne zdanie? No i luz.

W naszej rzeczywistości Policji Myśli nie ma. Na szczęście! Każdy z nas może sobie myśleć co chce i jak chce. Ty możesz i ja też mogę. I nie musi to być ta sama myśl. I to wcale nie jest nic złego, że myślimy inaczej. Różnimy się i już. To nie znaczy, że nie możemy się kumplować albo lubić. Dlatego przy okazji kolejnej kłótni w sieci, gównoburzy czy innych afer i gate'ów pomyśl sobie "OK. Możesz myśleć co chcesz. Ja też". Po angielsku jest takie fajne wyrażenie: Let's agree to disagree, czyli "pogódźmy się z tym, że się nie zgadzamy". I już. I zrób herbatę. Peace!
  • Genialna myśl! Zatem od dzisiaj wszyscy tolerują różnego rodzaju propagandę uprawianą w Internecie np. przedstawicieli ruchu antyszczepionkowego. Oni mają po prostu inne zdanie, odmienne spojrzenie na pewne kwestie i należy pozwolić im je głosić. A to, że przy okazji ich antynaukowe wynurzenia przeczytają i wezmą sobie do serca gorzej wykształceni rodzice niektórych dzieci podatni na tego typu kwestie? To, że te dzieciaki będą chorować nie tylko jednostkowo, ale i wpływać na odporność społeczeństwa jako całości? Ojtam, ojtam! Pluralizm poglądów ważniejszy.

    • Nie zrozumiałeś przekazu czy się zgrywasz? Jeśli coś jest niejasne, chętnie wytłumaczę. Pozdrawiam!

      • Nie no, zrozumiałem i się zgadzam w 100%. Przecież nawet Cię pochwaliłem, że genialna myśl.

  • Crimson

    „Po angielsku jest takie fajne wyrażenie: Let’s agree to disagree, czyli „pogódźmy się z tym, że się nie zgadzamy”.”

    Polska wersja też ładnie brzmi. :)

  • Ana

    Tak właśnie! Nie musimy się zgadzać, ale nie musimy też takiej niezgody obchodzić kebabem. Możemy porozmawiać, ale… no właśnie. Wydaje mi się, że żyjemy w społeczeństwie, które ma monopol na rację i nie lubi wiedzieć, że świat nie jest dwubiegunowy. Że poza czarnym i białym są jeszcze szarości. Zwłaszcza blogowa część świata nie lubi przyjmować do wiadomości, że ktoś o zupełnie odmiennym punkcie widzenia TEŻ może mieć rację. No, bo przecież po co mamy mieć inne zdanie i żyć obok siebie, pośrodku, gdy możemy się obrażać, foszyć, banować, kłócić i żyć na dwóch przeciwstawnych biegunach? My chyba po prostu nie umiemy już rozmawiać…

    • Ten „kebab” jest tu symbolem takiej rozmowy. I masz rację – nie potrafimy tego, bo nie ma nas kto jej nauczyć (?) albo nam się nie chce, bo łatwiej postukać w klawiaturę. Rozmowa jest trudna. Trudno jest powiedzieć komuś prawdę prosto w oczy. Znam wielu internetowych kozaków, którzy przy spotkaniu w realu nie wiedzą, co zrobić ze wzrokiem. Szkoda, bo rozmawiać warto.

  • I pod tym dążeniem do tego, by twoje było mojsze kryje się zwykły pospolity brak poczucia własnej wartości… Ale w ten sposób jego nie przybędzie ;)

    • To prawda, je trzeba zdobyć najpierw, potem już łatwo się z nim żyje wśród ludzi.

  • Nie zgadzam się z Tobą. Muszę iść, to cześć. ;)

  • Podchwytliwe pytania.
    Na ilu blogach, można w komentarzach wyrazić własną opinię, bez obawy, że zostanie skasowana przez Iwonki, Malinki lub inne tajemnicze stworzenia pilnujące integralności „dyskusji”?
    Na ilu blogach, za własne zdanie w komentarzu, nie dostanie się bana?

    • Tego nie wiem, nie mam licznika wszystkich blogów. Z blogami zresztą jest trochę inaczej niż np. z komentarzami na Onecie, fejsie czy wp – blog to czyjeś podwórko, czyjś dom. Jego właściciel może sobie nie życzyć, żeby ktoś wchodził w ubłoconych butach. A szczerze wątpię, by banowano tylko za to, że się ma własne zdanie – zazwyczaj powodem bana jest to, że to zdanie jest przedstawione w sposób obraźliwy, wulgarny, oczerniający autora tekstu lub inne osoby. Każdą opinię da się przedstawić kulturalnie i z szacunkiem do innych ludzi. Wystarczy się postarać.

      • Z blogami jest dokładnie tak samo jak z innymi publikatorami. Umieszczenie tekstu w przestrzeni publicznej, jaką jest internet, oraz udostepnienie mechanizmu komentowania jest traktowane jak zaproszenie do dyskusji, publicznej dyskusji.
        Tu nie ma mowy o przestrzeni prywatnej, jak niektórzy blogerzy twierdzą.

        Można oczywiście stanowić zasady, jednakowoż nie powinny one godzić w prawo komentatora do własnej opinii czy oceny, jeśli te wyrażane są w sposób nie budzący wątpliwości natury prawnej (wulgaryzmy, pomówienia itp.).

        Jeśli ktoś nie chce, by pod jego tekstami dyskutowano w sposób swobodny i prezentowano poglądy różne od autora, powinien po prostu zablokować możliwość komentowania.

  • Hejt bardzo łatwo wywołać jeszcze w jeden sposób. Ktoś piszę swoją opinię o czymś, po czym kwituje ją zdaniem – „Trzeba być totalnym bezguściem, żeby komuś się to podobało”. Wtedy to lecą gównoburze…

  • Aleksandra Wójcik

    Bardzo lubię, gdy ktoś przekonuje mnie do własnego zdania oraz argumentować swoje. I wcale nie oznacza to, że się z kimś kłócę, a przyjemnie rozmawiam, mimo innego zdania. Kłótnia jest wtedy, gdy dochodzą do tego negatywne emocje, a argumenty stają się nie ad rem, a ad personam.

  • Hm, jest chyba gorzej. To znaczy pokaźna grupa osób jest gotowa kłócić się z tobą, tudzież przekonywać do własnych racji, w ogóle nie znając twoich poglądów. Oni nawet nie wiedzą, czy masz to inne zdanie. To wynika z braku tego, co Covey podniósł aż do rangi jednego z siedmiu podstawowych nawyków: umiejętności słuchania. Utknęło mi w pamięci takie zdanie z jego książki, cytuję z pamięci: Ile razy miałeś tak, że gdy ktoś do Ciebie mówił, ty od jakiegoś czasu nie słuchałeś, lecz przygotowywałeś już sobie ripostę.

    • To prawda. Czasem taka nibyrozmowa to w zasadzie dwa monologi z przerwami. Słuchać trzeba umieć.

  • Za ekranem monitora wielu lubi cwaniakować. W rzeczywistości jest na odwrót. Odważni inaczej

  • W sieci to anonimki górą jako hejterzy, a na ulicy to już nie ma taki odwagi żeby cię zmieszać z błotem i chrzanić na to, bo to tylko pokazuję poziom takich ludzi. Prawdziwi, dobrzy i w miarę ogarnięci rozumieją że każdy ma prawo do swojego zdania i już.

  • Kazdy ma racje! :) uzmyslowienie sobie tego i zaakceptowanie moze tak duzo zmienic! Kazdy z nas jest inny, wychowany w innej rzeczywistosci. Kazdemu z nas rodzice przekazali (albo nie) inne wartosci, zasady. To naturalne, ze pojmujemy inaczej swiat. Ale zaakceptowanie tego juz nie jest takie naturalne. Warto czasami sie nad tym zastanowic- nie klocic, nie oceniac, nie hejtowac.Zaakceptowac, ze ktos ma racje i wcale nie wyklucza to tego, ze my tez ja mamy :)
    Ciekawy wpis! :) pozdrawiam!

    • Nie mogłabym tego lepiej uzasadnić sama. Dziękuję!