Systemie, gdzie jesteś?
Mam takie marzenie, trochę jak Martin Luther King, żebyśmy mieli w Polsce (bo o świecie to się nie ośmielę) system, do którego dostęp mają wszystkie urzędy, w którym widnieją wszystkie nasze dane osobowe, historia zatrudnienia, ubezpieczenia, mandatów, dokumenty urzędowe, informacje o stanie cywilnym, skany dowodów osobistych i wszystko inne, po co nie musielibyśmy biegać od jednego urzędu do drugiego. Dlaczego skrócony akt ślubu ma ważność tylko 3 miesięcy? Czy jest jakiś logiczny powód, czemu ten dokument zawsze musi być świeży? Czy 3 miesiące to okres jego połowicznego rozpadu? Dlaczego gdy wyrabiam nowy dowód osobisty, to ja muszę biec do urzędu stanu cywilnego po dowolny akt, a pani w okienku nie może jednym kliknięciem go pobrać ze swojego internetu? Wprowadzenie takiego narzędzia nie wymagałoby żadnego dodatkowego sprzętu - komputery z dostępem do internetu już i tak wszędzie są. Co stoi na przeszkodzie?Nie jestem koniem
Kilka miesięcy temu przypadkiem odkryłam, że moja działalność gospodarcza była zawieszona zamiast aktywna - przez błąd urzędnika nie została prawidłowo wznowiona. Przez ten cały czas ja, myśląc, że działam normalnie, płaciłam składki ubezpieczeniowe i odprowadzałam podatki, więc zwróciłam się do ministerstwa gospodarki o korektę wpisu w systemie. Ponad pół roku zajęło mi udowodnienie, że nie jestem koniem. Od jednego urzędu do drugiego, tłumaczenie sytuacji 15 różnym osobom, wnioskowanie o wydanie zaświadczeń, wnioskowanie o wydanie poprawionych zaświadczeń, kopiowanie, wysyłanie. A mógłby to być jeden klik. Ciekawe w tej całej sytuacji było to, że ZUS, choć otrzymywał ode mnie składki, których teoretycznie nie powinnam płacić, bo działalność oficjalnie była zawieszona, przez prawie rok ani razu się do mnie nie odezwał z wiadomością "Ale dlaczego pani nam płaci? Przecież pani nie pracuje. Proszę podać numer konta, oddamy pani pieniądze". Ale by to był śmieszny żart!Ma skierowanie?
Podobny "system" działa, a raczej go nie ma, w służbie zdrowia. Żeby dostać się do lekarza-specjalisty, na przykład laryngologa, muszę mieć skierowanie od lekarza rodzinnego, które temu specjaliście muszę zanieść. Rejestracja telefoniczna to w zasadzie marzenie ściętej głowy. Idę więc do przychodni i stoję w kolejce za kilkoma emerytami. Pierwszy możliwy termin jest za tydzień. Za tydzień! A gdybym dziś umierała na katar?Nieuśmiechnięta Pielęgniarka: Pasuje 7:12? Ja: A może być jakaś normalna godzina? Na przykład koło 10:00? NP: Proszę pani, to jest normalna godzina dla ludzi pracy. Ja: Dobrze, niech będzie.Już na początku mojej drogi przez lekarską mękę zostałam wyzwana od ludzi niepracy. Albo od nieludzi pracy, nie wiem. Za tydzień o 7:12 na korytarzu przed gabinetem mojego lekarza rodzinnego siedzą 3 berety. Tylko jeden z nich wie, na którą godzinę był zapisany, pozostali mówią, że byli przed tym panem. Wzdycham głęboko i czekam, pół godziny mnie nie zbawi. Gdy wreszcie wchodzę do gabinetu mojego lekarza rodzinnego - ładny mi eufemizm, bo gość nawet nie wie, jak się nazywam - on zamiast mojego uroczego lica woli oglądać moją kartotekę. "Niech powie, co jej jest". Bareja uśmiecha się do mnie z zaświatów. Bez rozbierania, bez zbytniej gadki dostaję wymarzone skierowanie. Znów rejestracja. Znów kilkoro emerytów.
NP: Najbliższy termin do laryngologa to 13 sierpnia 2026. Pasuje? Ja: Ale rano czy po południu? NP: A co to za różnica? Ja: Bo po południu mam ortopedę.Kiedy już pójdę do laryngologa w 2026, dostanę od niego skierowanie do szpitala na operację zatok, która odbędzie się w 2034. Mówię Wam o tym już dziś, żebyście zanotowali, że tego dnia nie ma mnie dla nikogo.
Lekarz przed komputerem? Impossibru!
A nie dajcie bogowie do tego czasu się przeprowadzę i cała droga czeka mnie jeszcze raz, tylko w nowej przychodni rejonowej. A wszystko mogłoby być o tyle piękniej, gdybyśmy mieli jeden system. Ten sam, do którego podłączeni są Nieuśmiechnięta, smutny rodzinny, laryngolog przyszłości, ortopeda, chirurg i wszyscy inni Polacy w białych fartuchach z "med." przed nazwiskiem. Klik i skierowanie wystawione i wysłane. Klik klik i termin kolejnej wizyty wyznaczony, wpisany wraz z przypomnieniem do kalendarza. Cała historia medyczna, wszystkie szczepionki, choroby, ciąże, botoksy, nazwiska lekarzy w jednym miejscu. Mam takie marzenie.Zapisz to sam
Ostatnio natknęłam się na platformę o zbliżonej funkcji - MinHolder. Tu każdy sam może utworzyć swoją kartotekę i wprowadzać do niej skany zaświadczeń czy informacje o stanie zdrowia, dostaje się kartę ze specjalnym kodem, naklejki na samochód i telefon oraz opaskę na rękę (z tym samym kodem). Koncepcja jest naprawdę fajna, bo po pierwsze wreszcie zbliża nas do teraźniejszości, no i brzmi super szczególnie dla osób przewlekle chorych, uprawiających sporty ekstremalne, podróżników albo pracodawców itp. Ale większość z nas jest... leniwa. Mało kto ma porządek w ważnych papierach, potrafi w kilka sekund znaleźć swój paszport albo kluczyki do auta, a co dopiero żeby systematycznie uzupełniać dane o swoim zdrowiu. Czasem nawet nie mamy dostępu do pełnych danych medycznych, bo nasze kartoteki znajdują się w dziesiątkach gabinetów. Większy sens chyba miałoby rozwiązanie dla lekarzy, którzy i tak połowę czasu wizyty spędzają na wypełnianiu papierzysków - ten czas mogliby spożytkować na wklepywanie danych. Przynajmniej wreszcie nie mielibyśmy problemów z rozczytaniem ich bazgrołów.XXI wieku, zapraszam
Lewitujące deskorolki świat może sobie darować. Przeżyję nawet to, jeśli za rok nie będzie samodopasowujących się ciuchów. Nawet bez pizzy w 3 sekundy jakoś dam radę. Ale technologio, daj nam wreszcie coś, co wszystkim nam ułatwi życie i nie każe biegać między okienkami ani nosić papierków. Dobry system poproszę. Proszę bardzo._______________
Tekst zawiera lokowanie produktu i powstał na skutek współpracy z firmą Noidss, ale żadna jego część nie została mi podyktowana. Zawsze piszę to, co myślę, a myślę bardzo. Najzdrowszy rozsądek przede wszystkim.
Pingback: Wittamina T()