2 kwietnia 2014
Niby palenie zostało wyproszone z miejsc publicznych, ale jednak w wielu knajpach nadal są tzw. sale dla palących. Tylko że te sale to wcale nie sale. To ściema.
Sekcja paląca lub pięterko z dymem
Sala dla palących rzadko jest faktycznie salą. To zwykle część większej, wspólnej przestrzeni wydzielonej przejściem albo barem, czyli w zasadzie wcale niewydzielonej. Powietrze z częścią dla niepalących ma przecież wspólne. Bo sekcja dla niepalących w takiej knajpie jest jak sekcja dla niesikających w basenie. Keine Grenzen.
Czasem oddziela się ją tak, że całe piętro, np. najniższe, to poziom dla szlugofilów. Problem jest wtedy, gdy to właśnie na tym poziomie jest bar, bo wtedy każdy, nawet szlugofob, musi tam zejść, żeby cokolwiek kupić. A chyba o to chodzi w knajpach - żeby kupować, prawda? Ja nie kupię nic jeśli jestem wędzona. Po prostu wychodzę.
Getto to to
Salę dla palących z prawdziwego zdarzenia wyobrażam sobie tak, że jest to akwarium z dobrą sufitową wentylacją, np. jakimś wyciągiem, gdzie palacze wędzą się i siebie wzajemnie. Powinno być tak szczelne, że po drugiej stronie szyby bezpiecznie może bawić się dziecko. Takie pomieszczenia widuję czasem na lotniskach i wyglądają one dobrze. Palacze gnieżdżą się w nich jak zwierzęta, a niepalący nie są narażeni na smród dymu.
Zatem jeśli lokal nie ma możliwości pełnego wydzielenia takiej przestrzeni, to ja bardzo przepraszam, ale to nie jest lokal przyjazny niepalącym. I zamiast mamić nas informacją o tej niby wydzielonej sali dla palących, proszę o duży i wyraźny znak na drzwiach "Tu lubimy się wędzić" z symbolem smacznego, dymiącego papieroska. Przynajmniej będzie wiadomo, gdzie nie chodzić. A bardziej myślących właścicieli knajp zachęcam do zapraszania palaczy na zewnątrz, najlepiej przynajmniej kilka metrów od wejścia, żeby wchodzący i wychodzący goście nie musieli walczyć z zasłoną dymną.
Nie śmierdź
Może powiecie, że się czepiam. A ja po prostu nie lubię śmierdzieć. Powiem więcej - nie lubię jak śmierdzi osoba, z której usług korzystam. Miałam kiedyś kosmetyczkę, która w czasie, gdy leżałam dobrych kilkanaście minut z maską na licu, lubiła wyskakiwać na cygaretka. Potem wracała i mimo że już żuła miętową gumę, w jej oddechu i tak czuć było tytoń. A ona ten tytoń wydmuchiwała na mnie. Nie polecam, 0/10. Wyszłam i nie wróciłam, wolałam poszukać niepalącej kosmetyczki.
Niech sobie papierosy pali kto chce, nie będę Wam prawić morałów o uszczerbku na zdrowiu czy wydatkach na papierosy, choć może gdyby na paczkach były ostrzeżenia o takiej treści, więcej ludzi dałoby sobie spokój z paleniem:
Oryginalne zdjęcie stąd.
Po prostu jeśli palicie, pamiętajcie, że są ludzie, którzy ze względu na smród papierosów mogą zrezygnować z Waszego towarzystwa albo usług. Sami puszczacie ich z dymem.