„Rzucę palenie”, „schudnę”, „będę mniej czasu spędzać w biurze”, „zacznę nowe hobby”. Koncepcja jest dobra, ale w gruncie rzeczy te wszystkie postanowienia są o kant pośladka roztrzaść.
To dobrze, że chcesz się zmieniać na lepsze, że masz ambicje, że marzysz, by się rozwijać. Postanowienie noworoczne może być dobrym motywatorem i jest świetną okazją do tego, żeby wreszcie zrobić coś, na co wcześniej nie mieliśmy czasu albo okazji. Problem jest taki, że to postanowienie często jest po prostu nierealne. Ale jest na to sposób.
Małymi krokami
Po pierwsze, nie ma co przesadzać. „Zwiedzę świat”, „kupię nowe auto” czy „wyjdę za mąż” to ambitne założenia, ale mało możliwe. To raczej plan na kilka lat, a nie na rok. Lepiej jest postanowić sobie coś bardziej namacalnego – to żaden wstyd mieć mniejszy a bardziej realny plan, bo satysfakcja z jego wykonania będzie bezcenna.

Konkrety!
Po drugie, łatwiej będzie dotrzymać postanowienia, jeśli będzie ono konkretne, czyli mierzalne. Na przykład zamiast „Będę spędzać więcej czasu z dzieckiem” lepiej jest postanowić „Co najmniej jeden wieczór w tygodniu spędzę z dzieckiem”. Albo zamiast „nauczę się gotować” lepsze będzie „Ugotuję jedno nowe danie w każdym miesiącu”.
A jeśli się nie uda?
Nawet jeżeli nie dotrzymamy swojego postanowienia, to też nie jest koniec świata. Może postawiliśmy sobie zbyt ambitny cel, może życie ułożyło się inaczej – w końcu w rok dużo może się zdarzyć. Na pewno nie traktuj tego jak porażkę, tylko wyciągnij wniosek na przyszłość i w kolejnym roku postanawiaj z głową. A pod koniec roku, gdy przyjdzie czas podsumowań, spisz nie to, co Ci nie wyszło, tylko to, co Ci się udało. Gwarantuję, że poczujesz się lepiej.
Moje postanowienie na 2013 akurat wyszło, bo miałam plan kupić Stridę. Oprócz tego przeprowadziłam się do Warszawy, nauczyłam kota drapać w drapak, dostałam wyróżnienie na Blog Forum Gdańsk, upiekłam dobry chleb na blogowigilię.
A Wam co się udało w tym roku? Jakie macie sukcesy? I jakie są Wasze postanowienia na 2014?