25 stycznia 2014

Genialny i wkurzający. Piękny i obrzydliwy. Majestatyczny i prymitywny. Ten serial mnie dobija.

Dobry i zły naraz

Trudno nie słyszeć o „Grze o tron", gdy się mieszka w internetach. Nie jestem fanem fantasy ani klimatów historycznych czy wojennych, więc opierałam się przed tym serialem długo. Natknęłam się na niego nawet w realu - w metrze w Lizbonie widziałam świetną ambientową kampanię, ale nawet to mnie nie przekonało. Dopiero "South Park", a szczególnie odcinki o wojnie PS4 z Xbox One zachęciły mnie do sprawdzenia, co to. Niestety od tamtej pory nie mogę wybić z głowy pieśni o siusiakach, na melodię czołówki serialu (czemu ona trwa połowę odcinka!?), o słowach "wiener, wiener wiener, soft wieners, nice and soft, not erect": Włączyłam go z ciekawości. Akurat pierwszy sezon był w domu na BD (Blu-ray Disc, jakbyście nie znali tego skrótu), niedawno zamieszkało tu też PS4... no dobra, niech stracę tę godzinę życia. Mój cel był czysto kulturowo-poznawczy. OK, może chciałam też sprawdzić, czy faktycznie jest tam tyle męskich ptaków. No i trochę ich jest, ale nie to jest najważniejsze. Chodzi o to, że ten serial jest niestety cholernie dobry, a jednocześnie bardzo zły. I to mnie boli. Zaczął się w 2011 roku i na razie HBO wyemitowało (zauważyliście, jak bardzo to słowo jest podobne do "zwymiotowało"? Przypadek?) 3 sezony. Czwarty zacznie się w kwietniu 2014 r. Amerykanie to skubańcy z grubaśnymi portfelami, a HBO to odważne skurczybyki, które wiedzą, jak przesuwać granice telewizji i mają pojęcie o dobrych historiach. Z tego połączenia musi wyjść hit. Ale to jest hit, który mnie denerwuje i zachwyca jednocześnie.

Kasa i seks

Z jednej strony mamy budżet na jeden odcinek o wielkości PKB Luksemburga, a za nim idą oczywiście efekty specjalne, doskonałe kostiumy, spektakularne scenerie, tłumy statystów, tony rekwizytów itp. Historia rzeczywiście wciąga, choć dłuży się jak sto pindziesiąt. Dlaczego jest tam tyyyyyle gadania? Dlaczego zabijają tych fajnych? Dlaczego ten szatański pomiot Joffrey o pysku hieny nadal żyje? Ogólnie: ten serial jest tak beznadziejny, że aż nie mogę się doczekać kolejnego odcinka! Oczywiście jak na produkcję HBO przystało, nie brakuje golizny. Cycków i pośladków ci u nas dostatek, a i ww. penisy nieraz goszczą w kadrze. Dla każdego coś miłego. Nie jest to zatem serial dla dzieci, ale może tak być musi - może dzięki temu ukazuje pełen realizm średniowiecznego życia, a przy okazji golizna na pewno generuje odpowiednią oglądalność, w końcu biznes to biznes i hajs się musi zgadzać.

Skąd ten fenomen?

Z drugiej strony fascynuje mnie fenomen tej produkcji. Niby wszystko oczywiste (pacz poprzedni akapit), ale z drugiej to takie aż za proste - Amerykanie, a dokładnie jeden Amerykanin, George R.R. Martin, wymyślił sobie krainę skutą lodem i jednocześnie gorącą od pustynnych piasków, akcję dziejącą się chyba w średniowieczu i to wszystko jest takie fajne, bo... w Ameryce nie było średniowiecza. Dla nich te wydarzenia są jakby z innej planety. Stroje, broń, monarchia, rycerstwo, narzędzia, krucza poczta - starożytność jak się paczy. Nie znają tego, bo razem z nazwą Kolumb przywiózł do Ameryki silnik spalinowy i Wi-Fi. A u nas to wszystko już było. Oglądam bramę Muru i widzę scenę z „Krzyżaków". Serial jest wprawdzie amerykański, ale obowiązuje w nim czysty brytyjski akcent. Bo brzmi bardziej szlachetnie albo średniowiecznie? To kolejne zło, bo to akurat jest popularny mit. Brytyjska wymowa to historycznie nowsza wariacja angielszczyzny, więc jeśli chcemy się przenosić w przeszłość (a tu chyba właśnie w tę stronę podróżujemy), właściwie trzeba by mówić bardziej po amerykańsku, jak pradziady Johnów Smithów znad słonecznych brzegów Mississippi. Dialogi są często przegadane. Za każdym razem jak słyszę "Winter is coming", myślę sobie "Naprawdę?". Może dlatego, że właśnie w tej chwili w zamrażarce jest cieplej niż za oknem, ale tak czy inaczej ta kwestia powtarza się trochę za często. Siedział sobie scenarzysta nad swoim MacBookiem (na pewno, bo #bogactwo) i drapał się po głowie, co by tu dodać. "O wiem! Dawno nie mówili, że idzie zima". Geniusz. No i na koniec jest oczywiście Sean Bean, który zawsze musi umrzeć. Czy ten gość w poprzednich 8 życiach był kotem? Czemu scenarzyści tak chętnie go wyrzynają? One does not simply not die in a movie.

Którym bohaterem jesteś?

Teraz w internetach można sobie zrobić quiz na to, którym bohaterem z „Gry o tron" jesteś. Wyszło mi, że jestem Jaimem. Czyli bzykam swoją siostrę i mam z nią syna psychopatę. Doskonale. Przynajmniej jestem przystojna. A Wam co się podoba i co Was wkurza w „Grze o tron"? I jak serial się ma do książki? Bo nie wiem, czy skuszę się na przeczytanie tylu tomisk ze zgonem co 5 stron. Joffrey ponoć też w końcu umiera. Byle szybko. No i co Wam wyszło w quizie?
  • Aleksandra Wójcik

    Obejrzałam tylko 1. sezon, przeczytałam prawie wszystkie książki. 1. sezon i 1. książka to praktycznie kopiuj-wklej. W książce trudno mi przełknąć wiek bohaterów – w serialu zawyżony, bo kto by się jarał 16-letnik Snowem? Gimnazjalistki, a tak jarają się nim i studentki. ;-)

    „Winter is coming” czy „Lannister zawsze płaci swe długi” w książce jest bardzo wymowne i dobitne, nie odnosi się więc wrażenia, że jest to wałkowanie ciągle tego samego. W serialu nie pamiętam jakie wywarło to na mnie wrażenie – za dawno to oglądałam. :-)

    Jako fanka i historii, i fantasy, jestem również zwolenniczką „Pieśni Lodu i Ognia”, ale do miłości to mi daleko.

    • Snow na razie też mnie wkurza. Teraz kończę drugi sezon, więc może przestanie być taki denerwujący jak wreszcie zarucha. Czekam.

  • Karazhan ®™

    Przeczytałem wszystkie tomy,czekam na następne. Jeżeli ci się serial dłuży to nie zaczynaj książki. Serial jest mega płytki w porównaniu do powieści. Wszystkiego więcej,seksu,krwi,trupów i nienawiści. Yami,yami!!!

  • Widziałem dwa sezony, trzeci zacząłem i mnie „nie porwał”. Skutecznie broniłem się przed falą „To jest mega! Musisz, musisz po prostu musisz to obejrzeć!” i tak jakoś leży i czeka…;)

    Niemniej „Gra o Tron” podpadła mi kilkoma kwestiami.

    Primo, jest nie skończona. Zwykle jak filmowcy biorą się za nakręcenie adaptacji (czy to serialu czy to pełno metrażowego filmu czy też serii filmów) cała historia jest skończona. Koniec, finito, wiadomo kto zabił i kto się z kim hajtnął po przeczytaniu książki. Tymczasem GoT ma pięć tomów napisanych i jeszcze kolejne się piszą. Cholera wie ile ich jeszcze może być. Boli mnie to tym bardziej, jako, że jestem zapalonym fanem sagi „Koło Czasu” Roberta Jordana która jest długa (13tomów) ale… uwaga… SKOŃCZONA!

    Secundo, GoT jest „prymitywny”. Wiem, że produkcje HBO bazują zwykle motcie „Sex, drugs and rock’and’roll” ale… no eeeej… o ile sceny w domu rozkoszy jeszcze idzie zrozumieć tak odkrycie Brana w wieży było dla mnie takim „O scenarzysta jest geniuszem! Koniec odcinka to dajmy nieco sexu, tajemnicę i cliffhanger jak znalazł!”.

    Tertio, niektóre postacie są przyjemne i ciekawe inne zaś… wspomniany Joffrey. Nie po to się wczuwam z bohaterem by zaraz mieć łeb wbity na pice, no kurczę. I weź tu się utożsam z kimś jak zaraz może zostać ukatrupiony, bo tak. Oczywiście, bohaterom fantastycznym można zarzucić swoisty „god mode” i lecenie na cheatach ale… Okalecz go jakoś waść! Zrób mu coś! Cokolwiek, ale tak by w kluczowym momencie mógł pogilgotać gołębim piórem głównego zUego by ten ze śmiechu stoczył się z urwiska!;P

    Quattro, narracja momentami jest dziwaczna. Może to kwestia mnie, który nie czytał książek i nie widział map narysowanych tam (a wejściówkę po obejrzeniu raz zwykle przeskakiwałem, albo szedłem po herbatę – za długa nieco jak na serial) ale zupełnie nie jestem w stanie określić gdzie są inne miasta poza miastem głównym (gdzieś tam na południu, przy oceanie/morzu) miastem Starków (gdzieś tam na północy na chwilę przed murem) i pustkowiem ludu konnego (za morzem, chyba na wschód).

    Ale najbardziej mnie chyba boli punkt pierwszy. Polecam Koło Czasu każdemu kto choć nieco lubuję się w Heroic Fantasy (Come on! Każdy by chciał przy wtórze magicznych błyskawic i szarży elitarnych jeźdźców pokonać sługów pana zUego! …c’nie?) i jest w stanie poświęcić spoooro czaasuuu (polskie wydanie to tak ~20 książek, w tym takie których nie wznawiano od ’94 – trzeba ebooka czytnąć).

    …się rozpisałem…

    • Ad 1
      Skończona, nieskończona, akurat Martin przekazał dwóm (jeśli się nie mylę co do ilości ;) ) scenarzystom zakończenie całości (na wypadek gdyby mu się coś stało i nie był w stanie dokończyć książek). Oczywiście poboczne historie jeszcze nie powstały (co sam Martin podkreśla mówiąc, że nie wchodzi na strony fanów by nie wpłynęły na jego historię).
      Dodatkowo to odpada Ci w sumie każdy serial bo nie ma prawie żadnego serialu (nie liczę tutaj band of brothers, pacyfik czy innych historycznych), który w czasie kręcenia byłby oparty na skończonym scenariuszu, dobrze jak dany sezon na początku ma skończony scenariusz :) )

      Ad 2
      cliffhanger jest wpisany w seriale, nie spotkałem jeszcze żadnego, w którym nie byłoby zawieszenia na koniec sezonu. W końcu trzeba trzymać ludzi w „nerwach” by nie mogli doczekać się kolejnego sezonu w przyszłym roku. A jaki buzz można wytworzyć (przynajmniej na początku przerwy) licząc, że Ci co jeszcze nie oglądali serialu kupią poprzednie sezony by go obejrzeć, no i zaczną też oglądać kolejny już na bieżąco w TV.
      Co do samego seksu, jak zacząłem oglądać serial po przeczytaniu książek wydawało mi się, że jest go „trochę” więcej niż w książce :) Ale jak tak poczytać coś więcej o średniowieczu (zresztą o późniejszych czasach też) niż to umieszczają w książkach do historii w szkole to jednak tego seksu w „tamtych” czasach było sporo, to nic dziwnego, że i do książki trafiło.

      Ad 3
      To jest życie, tutaj umierają i Ci dobrzy i Ci źli, przy czym Ci bardzo źli umierają ostatni. Wiadomo, fajniej mieć jednego bohatera, z którym podróżujemy po kartach książki, ale (przynajmniej mi) się wydaje, że Martin nie chciał stworzyć takiej książki, on tworzy świat z mnóstwem postaci, o których pisze, nie ważne jak długi żywot ich czeka. Joffrey? Popatrz na Stalina, ile żył i co zrobił. Serial historyczny przedstawiający czasy stalinowskie? Też byś się wkurwiał, że ciągle ten Stalin żyje i nic mu nie jest ? :)

      Ad 4
      Może dlatego, że czytałem książki i widziałem mapy, ale jakby tak wziąć papier i ołówek i oglądając serial rysować sobie gdzie bohaterowie podróżują to dałoby się w miarę (nie dokładnie ale dałoby się) mapkę odtworzyć. Przy czym oglądanie serialu byś musiał poświęcić na rysowanie, a nie oglądanie serialu i jego zawartości.

      • Ad 1
        Seriale które zwykle oglądam nie mają pierwowzoru w literaturze ;) Jeśli mają to powieść jest zakończona. Owszem, te najciekawsze seriale to te które w momencie pójścia do producenta miały już całość opracowaną od początku do końca (było kilka takich seriali które tak były zbudowane, nie przytoczę teraz.) Te nieskończone często się urywają, jako, że nie ma zbytniego zaangażowania widza czasie emisji (FireFly).
        A to czy ciąg dalszy jest już przekazany kluczowym osobom to akurat… jak już mam do wyboru i książkę i serial to chciałbym mieć możliwość odejścia od odcinka który zaintrygował mnie literaturą, sięgnięcia po książkę i przeczytania względnie „na raz”. Tak to będę znał całą historię swoimi oczami wyobraźni (już nadszarpniętymi wyobrażeniem twórców serialu) i epizod skończony! A tak to się dłuuuuży, dłuuuuży, musisz czeeeekać i czekać… nie lubię.

        Ad 2
        Co do sexu, wiem że to specyfika HBO i klimatu „w okół”. Według mnie nieco za dużo jednak. Jeśli argumentem za tym by obejrzeć serial jest „bo są cycki i się dymają” to wybacz, ale coś jest nie tak (zarówno z polecającym jak i serialem).
        Cliffhanger wiem, że musi być, ale w historii seriali, kina, literatury było już tyle cliffhangerów różnej maści przeprowadzonych w taki sposób, że nie wywoływało to myśli „No okej, ale po kij tutaj goła panna?”. Tu mnie boli, ale to specyfika HBO raz jeszcze.

        Ad 3
        No właśnie tym się wg mnie różni serial od serii filmów dokumentalnych, że jest fikcją. Kolorową fikcją niemalże. Masz bohaterów bazujących na archetypach wytwarzanych przez lata w świadomości ludzi (Facet w todze i z długą brodą oraz kijem? Musi być magiem i posiadać przedwieczną wiedzę [Merlin, Gandalf, Garion i jeszcze kilku].) i na tej bazie budujesz różne takie czary mary hokus pokus fabułę. Owszem można „zerwać ze schematem” ale… widz/czytelnik ma wtedy większe problemy z odnalezieniem się w nowej rzeczywistości, doszukuje się wzorców które są fałszywe i różne takie… przynajmniej według mnie.
        Jordan też stworzył świat z mnóstwem postaci, do tego z przeplatającymi się wątkami i kilkoma dodatkami, bazując na początku na „standardach Fantasy” tak by wprowadzić czytelnika a potem… wolnoć Tomku w swoim domku!;)

        Ad 4
        Ymhym, szczególnie jak są skoki między 2-3 miesięcznymi podróżami ;) Wiesz, wszystko można, można też ułatwić widzowi i na przykład przy kilku pierwszych pojawieniach się nowych lokacji zrobić na nie „najazd” z mapy papierowej do rzeczywistej scenerii (w sensie sceny) ;) Sposobów jest wiele ;) Mnie tego tutaj zabrakło, szczególnie w momencie gdy mamy dłuuugą wędrówkę przez pustkowia…;)

        • Ad 1
          nie będę już pisał bo wchodzimy w „co lubie, a czego nie lubie”, a to może być nieskończona dyskusja :)

          Ad 2
          Juz nie pamietam zakonczenia tej serii (chyba 1 ;) ) ale no wiesz jak pokazac, że nakrył brata i siostrę na tym, że są kochankami? No przecież nie pokażą niewinnego pocałunku :) więc akurat ta scena jak dla mnie była ok, za to niepotrzebne są sceny wypełniacze gdzie pokazują pośladki i piersi czy też piersi i pośladki nic nie wnoszą do całości.

          Ad 3
          No nie karzmy autora za to, że leci nie po standardach. Poza tym magia tutaj (książka) to dodatek do całości ukazującej walke o wladze i co władza robi z ludzmi.

          Ad 4
          Ale jak slyszysz, widzisz, ze ktoś w jedna strone musi nacierac żeby dojsc do Lannisterow, a w druga by dojsc do Starkow to juz wiesz mniej wiecej gdzie sa, nie ? :)

          • Ad 2
            Akurat wspomniana scena to koniec pierwszego odcinka, bo ta scena mi się zapamiętała, ale opisałeś o co mi chodziło ;) Tak jeszcze dla podkreślenia, to tak jakby w dialogach co chwila pojawiały się różne synonimy słowa „kurtyzana” ;) Przy pewnej ilości następuje „Kurwa-mać-overload” ;)

            Ad 3
            Karać nikogo nie będę, stwierdzam, że w tym przypadku jestem swoistym konserwatystą i nie podoba mi się ten zabieg;)

            Ad 4
            To wiem, że są w bliskiej odległości i idą sobie na przeciw, na mapie nie zaznaczę ;) A lubię mieć rozeznanie co gdzie się dzieje.;) Poza tym, że to „las dalekodaleko od stolicy” ;)

            Wiem, coraz częściej pojawia się „lubię/nie lubię/podoba mi się/nie podoba mi się” ale o to chyba chodzi w tej sztuce;) Nie każdemu się musi podobać ;) Mnie się średnio podoba i w którymś momencie powyżej napisałem mniej-więcej dlaczego ;)

  • Gremlin

    Przypadek?

  • Paweł Domański

    Całe szczęście, że ten serial mnie nie wciągnął. Obejrzałem 4 odcinki pierwszej serii i zaniechałem.

    • Ja nie byłam taka silna. Szacun.

      • Paweł Domański

        To nie znaczy, że inne seriale mnie nie wciągają :)

  • Zacząłem oglądać w formie nauki angielskiego. Bez polskich napisów. Wciągnęło mnie, a znajomi zaczęli się śmiać, że uczę się prawdziwie przydatnego na co dzień angielskiego. Czekam na czwarty sezon, bo mimo pierwotnych oporów – uzależniłem się. A skąd ta popularność? Jak dla mnie to po prostu Moda na sukces w konwencji fantasy.

    • Popieram tę formę nauki, ale ten serial to akurat nie jest najlepszy wybór. :) „Moda na sukces”? Coś w tym jest.

      • To nie jest forma nauki na zasadzie poznawania nowego słownictwa, czy wychwytywania jakiś zwrotów, form gramatycznych. Chodzi bardziej o kontakt z językiem, o obcowanie z nim. Odkąd zacząłem łączyć przyjemne z pożytecznym i oglądać seriale bez polskich napisów, czuję się pewniej językowo, mam wrażenie, że to nap rawdę dobrze działa. Trzeba jednak już określony poziom reprezentować.

  • Artur 

    Gardzę serialem za pominięcie tylu pieniężnych wątków.

  • Bądź cierpliwa, On umrze.
    Trolololo ;)

  • ja

    A ja lubię Joffreya… Co jest ze mną nie tak?!

  • Karolina Wójtowicz

    Przeczytałam 3 książki…dalej nie dałam rady. Oglądnęłam wszystkie sezony do tej pory i powiem jedno. Dawno nie było serialu czy filmu na podstawie książki, który by mnie nie rozczarował aktorami czy strojami, muzyką czy efektami. Zbijają kasę na nim bo wydali grubą kasę na realizację i chylę czoła bo się nie zawiodłam. Jestem fanką, bo kręcą mnie te klimaty i… są smoki:)

  • AAA

    a mnie GoT wkurza, przeczytałem jeden tom i uważam, że to „ścierwo” (te słowo mi najbardziej pasuje). To, że przeczytałem ten artykuł jest dla mnie wielkim łoł.

    • W takim razie gratuluję i łoł! :)